Wakacje,  Życie delegacyjne

Wakacje na Jukatanie, Meksyk.

Czerwiec 2022

Na wstępie trzeba powiedzieć, że byliśmy w Meksyku z zupełnie innego powodu niż zwiedzanie. To był nieco inny wyjazd i przez to wyglądał on totalnie inaczej niż nasze dotychczasowe wyjazdy.
W meksyku pojawiliśmy się całą rodziną. Był to pierwszy wspólny wyjazd w takim składzie. Ten czas miał być z założenia czasem rodzinnym oraz świętowaniem zaślubin brata Czarka.
Stąd nie od nas zależał wybór terminu. Czerwiec okazał się nie być zbyt łaskawy dla nas i pogoda nas nie rozpieszczała. Też nasz czas przeznaczony na zwiedzanie był ograniczony poprzez termin ślubu oraz innych członków rodziny. Zwiedzanie w takiej dużej grupie i w tak ograniczonym czasie wymaga planu i kompromisów. Z tym było nieco problemów, niestety.
Opiszę Wam jednak moje wrażenia z Meksyku i ciekawe miejsca, które odwiedziliśmy gdyż myślę, że nawet tak niewielki wpis może komuś pomóc.

Tulum to bajka dla bogaczy

Brat Czarka myślał o przeprowadzce do Tulum stąd odwiedziliśmy to miasto dużo więcej razy niż bym chciała. To co widać na instagramie a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.
W sieci widać piękne, inspirujące wnętrza, restauracje jak z bajki i tak, to wszystko tak jest.. jednak nie za darmo! Przejeżdżając przez centrum Tulum można się nieco zdziwić, gdyż nie przypomina ono ani trochę tego co widać w sieci.. Zona hotelowa w której te wszystkie insta miejsca się mieszczą także odbiega od pięknego obrazka ukazanego w sieci. Żeby zobaczyć te wszystkie niesamowite restauracje trzeba bowiem zapłacić wejściówkę i/lub wydać w restauracji minimum na osobę. Które w zależności od restauracji wynosiło 65$ lub więcej. Niewiele było miejsc bez tych płatności choć byliśmy po sezonie.
Wszystko w Tulum kosztuje 3, 4 razy więcej niż w innej części tego regionu a przejeżdżając przez zonę hotelową widzi się głównie wysokie płoty..
Nie dla mnie!
Żeby wejść na plażę także trzeba się nieźle nagłowić.. Bo całą linię brzegową zajmują hotele i restauracje i tylko przez nie jest na nią wejście.
Smutna rzeczywistość turystyki dostosowanej tylko dla bogatych. Segregacji ludzi. Bo kiedy minimum konsumpcyjne wynosi 65$ za osobę lub wejście kosztuje 200$ to automatycznie robi się selekcja. Dodam, że wychodząc w 8 osób wydawaliśmy na napoje i jedzenie dużo mniej nawet w fajniejszym miejscu.
O ile do Meksyku chętnie wrócę to Tulum będę omijać. Każdy kogo spotkaliśmy mówił, że obecnie to mekka narkomafii i mi osobiście ten klimat nie pasuje. Policja z wielkimi karabinami krążąca w okolicy. Łapówkarstwo tejże i nasz lęk, że nas zatrzymają za coś czego nie zrobiliśmy. Takie mam odczucia z Tulum.

Mieszkaliśmy w okolicy Akumal, poza strefą hotelową w Tulum. Może jeśli ktoś mieszka w jednym z tych hoteli uważa Tulum za najlepsze miejsce pod słońcem. Dla mnie niekoniecznie jest to miejsce warte odwiedzenia.
Odwiedziliśmy ruiny w Tulum. Tutaj chcieli nas oszukać wyciągając od nas większą kwotę. Panowie zatrzymywali nas dużo wcześniej, byli ubrani w stroje przewodników i oferowali parking, podwózkę i skrócenie kolejki do kasy, która jak mówili jest bardzo długa. My zaszliśmy do ruin plażą, nie było daleko a do kasy nie czekał nikt. Takie zachowania bez względu na miejsce zawsze powodują u mnie negatywne odczucia.
Tak czy inaczej myślę, że odwiedzenie tych ruin z archeologiem (jest taka możliwość) sprawiłaby, że zrozumiałabym i wyciągnęła znacznie więcej z tej wycieczki.

Cancun jak każdy inny kurort

To samo choć nawet gorzej myślę o Cancun. Przejeżdżając przez zonę hotelową, sztucznie zbudowaną wyspę nie widziałam nic wyróżniającego. Ot kurort jak każdy inny. Takie same bezpłciowe hotele i restauracje. A samo Cancun niczym niewyróżniające się miasto. Jeśli ktoś lubi kurortowy klimat będzie mu się podobać. My nie przepadamy za nim.
Jedynie Playa Delfines zrobiła na mnie wrażenie. Publiczna, piękna, szeroka plaża z cudowną turkusową wodą i bezpłatnymi toaletami. Szok i niedowierzanie.
Taki mały żarcik. W Cancun spaliśmy dwie noce i jedliśmy w kilku ciekawych knajpkach, których nazw niestety nie zapisałam.Z pewnością da się tu znaleźć lokalne knajpki, szczególnie jeśli oddalimy się od zony hotelowej.

Im dalej od kurortów tym lepiej

Ta zasada miała bardzo mocne brzmienie w Meksyku. Jak to w wielu miejscach na świecie istnieje przepaść między tym jak wyglądają miejsca dla turystów a jak żyją mieszkańcy.Tutaj wystarczy wyjechać nieco poza miasto, by to dostrzec. Co polecam. Meksykanie żyją w małych lecz kolorowych domach, niewielkich miasteczkach w których na rynku zawsze stoi kościół. Mijaliśmy wiele fajnych miasteczek bez nazwy. Znaczy dla nas bez nazwy, bo jej nie zdążyliśmy zapisać 🙂 Mogliśmy zobaczyć jak naprawdę żyją Meksykanie. I to jest wartość.

Wegetarianizm w Meksyku

Opisałabym coś gdyby był. Niestety to bardzo mięsny kraj. O ile w tych fency amerykańskich, turystycznych restauracjach nie było przeważnie problemów to jednak w każdej innej były. My jemy ryby i owoce morza i to nas uratowało. Gdyż z menu nie było opcji tacos wegetariańskiego. Na szczęście żona brata Czarka mówiła do Hiszpańsku dlatego w wielu miejscach udawało się znaleźć dla nas jakieś opcje.

Myślę, że bez Hiszpańskiego i wypuszczając się poza kurorty byłoby problem z zamówieniem wegetariańskich opcji.
Kuchnia Meksykańska w swej istocie jest bardzo prosta. Jeśli tacos to zazwyczaj tylko z mięsem i ostrym sosem. Bez warzywek, kolendry i tego jak to widzimy z Polski.  Choć może po prostu Jukatan akurat takie ma w swojej historii. Oczekiwałam wypaśnych tacosów a takie jedliśmy niestety tylko w turystycznych knajpach.

Piękno Meksyku, cenoty

Cenoty to zdecydowanie skarb Meksyku. Oczarowały mnie i wciąż pozostaję pod ich wrażeniem. Wypróbowaliśmy każdego rodzaju cenoty:
-Otwartej, półotwartej i zamkniętej i każda miała swój niesamowity urok.
Każda cenota do której się udawaliśmy była mało turystyczna, tak wyszło, ale myślę, że to na plus, bo zawsze byliśmy w nich sami co dawało nam pełen wymiar korzystania z nich.

Warto tu wyróżnić cenotę w restauracji (nasze zdjęcia powyżej z niej są). Cenota jest za darmo, ceny w restauracji wyższe, ale bez dramatu biorąc pod uwagę, że nie płacicie za korzystanie z cenoty. Są leżaczki, leci muzyka. Świetne miejsce na chill.I dodam, że jest w Tulum 🙂 W zonie hotelowej. Pewnie więcej jest tam perełek bez zdzierania, ja jednak byłam mało zdeterminowana, by szukać.

Magiczne Bacalar i nasz pech

Magiczne jezioro, laguna Bacalar. Piękna i niesamowita. Niestety nie mieliśmy okazji zobaczyć go w pełnej krasie ani nawet w połowicznej gdyż przez ograniczenia czasowe i porę deszczową kiedy się wybraliśmy do tego miejsca pogoda była.. kiepska..
Mało powiedziane, choć popływaliśmy w wodzie i spędziliśmy miło czas, zjedliśmy dobry posiłek i nawet przespacerowaliśmy się przyjemnym miasteczku to jednak pozostaje olbrzymi niedosyt! Wiem jak to miejsce wygląda kiedy jest pogoda. My nie wybraliśmy się łódką, gdyż oberwała się chmura. Tak bardzo, że ulicami płynęły rzeki a my utknęliśmy pod daszkiem jednego z budynków. Czarek z bratem poświęcili się i poszli po auta, by nas uratować.Tak czy inaczej bardzo polecam to miejsce. Nie wiem jak wygląda w sezonie, pewnie jest bardziej zatłoczone, jednak myślę, że widoki (kiedy jest pogoda) wynagrodzą wszystko. Zerknijcie w necie zdjęcia z tego miejsca i porównajcie z moimi.. Nie ma porównania, ale co zrobić 🙂

Izamal, żółte miasteczko

Osobiście mój faworyt. Małe, spokojne miasteczko w którym wszystkie budynki są żółte. W mieście zjedliśmy (są tylko 2 restauracje!) i poszliśmy na spacer. Po mieście jeżdżą karoce konne a na środku jest wielki Klasztor zbudowany na ruinach miasta Majów. W okolicy znajduje się kilka piramid jednak my nie mieliśmy czasu ich zwiedzić, niestety.
Tak czy inaczej spacer w tym mieście sprawił, że zmieniły się moje odczucia względem Meksyku i zobaczyłam jego potencjał. To miasto jest bardzo spokojne, nie ma tu tłumów turystów i wielu kramów jednak dla mnie jest to niewątpliwy plus tego miejsca.

Valadolid

Valadolid to nieco inna historia. Miasto turystyczne, ale z klimatem i charakterem.  Kolorowe kamieniczki z rękodziełem nadają klimatu miastu, ciekawe restauracje i zespół tańczący na rynku powodują, że miasto ma wielu fanów. Nam także miasto przypadło do gustu. Nie mogę nie wspomnieć tu o restauracji w której jedliśmy. Piękny ogród i cudowne jedzenie. Tu zeszło całe napięcie, które mi się nabudowało w Tulum. Tu wreszcie poczułam luz.  Szczególnie kiedy zjadłam churros które serwuje pani przed restauracją 🙂
A największy kiedy po nocy w kiepskich hotelu trafiliśmy co restauracji Caroline na śniadanie. Czuć, że to miejsce stworzone z miłością i bardzo Wam polecam je odwiedzić. Caroline robi sama czekoladę i ma swoją kawę.W Valadolid kupiliśmy pamiątki i spędziliśmy miło czas buszując po sklepikach i restauracjach. Tu można poczuć klimat!

Rio Logartos, nasze ukojenie

To był moment kiedy nasza grupa rozdzieliła się i jedni odpoczywali w naszym mieszkaniu a drudzy czyli my wyruszyli dalej w poszukiwaniu przygód. Nocowaliśmy w Valladolid i po pysznym śniadaniu ruszyliśmy najpierw do fabryki Tequili (a tak naprawdę mazcalu) a potem do jeziora, laguny w której mieliśmy obserwować naturę w łódki. Samo miasto jest bardzo przyjemne, jego mury ozdabiają przepiękne murale. Czuć tutaj luz ii wakacyjną aurę. Sama wyprawa łódką była wspaniała choć nasz mistrz nie mówił po angielsku ani słowa! Widzieliśmy mnóstwo ptaków, robiliśmy sobie maski z glinki i kąpaliśmy się w lagunie. Tyle dobra jednego dnia! Po wycieczce łódką znaleźliśmy tutaj fajną knajpkę gdzie jadłam najlepsze krewetki w życiu ( w kokosie!)! Poniżej podam do niej link.

Klasyk i niezastąpiony punkt czyli Chicken itza!

Bez względu na wszystko wiedzieliśmy, że piramidy Majów jest punktem obowiązkowym do odwiedzenia i nie żałujemy. Jak wszyscy zalecali byliśmy przed samym otwarciem. To jest świetna rada, później naprawdę jest tłoczno. Dzięki temu, że byliśmy rano i mieliśmy przewodnika, wynieśliśmy z tej wycieczki naprawdę wiele.
Niesamowitym było, że był to okres kiedy było mnóstwo motyli które fruwały nad nami. Niesamowite wrażenie. W pewnym momencie zauważyłam na swojej dłoni odbitego motyla..Zostawił mi tatuaż na dłoni choć nie czułam kiedy to mogło się stać.. Taka magia miejsca..

Ślub w buszu

Niewątpliwie to, miało być i było wydarzeniem tego wyjazdu. Nigdy nie widziałam piękniejszej ceremonii. Ceremonia odbywała się z Meksykańską szamanką według wierzeń i obrządków Majów. Było to pełne symboliki i bardzo duchowe. Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć i to uwiecznić.

Ogólne wrażenie o Meksyku

Z pewnością wrócę jeśli będę mieć okazję. Jedna ominę Cancun i Tulum szerokim łukiem skupiając się na mniejszych miejscowościach. Na swojej liście mam jeszcze całe mnóstwo miejsc, których nie było czasu i okazji zobaczyć. Żałuję, że pogoda nie pozwoliła nam na wypłynięcie o ocean i zobaczenie raf. To szczególnie smutne, bo byli z nami rodzice, którzy nie mieli okazji jeszcze zobaczyć takich atrakcji. Trudno! Innym razem!
Myślę, że Meksyk ma dużo do zaoferowania i dzięki wyjazdowi poza kurorty zuję, że poznałam jego klimat bardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.