Praga w 48h
Praga jest piękna i jest blisko
Od pewnego czasu namawiałam przyjaciółki na wspólny wyjazd. Kiedy okazało się, że jedna z nich jest w ciąży totalnie porzuciłam nadzieję. A jednak! Ta zdecydowała się na wspólną podróż pod kilkoma warunkami. Po pierwsze nie chciała lecieć samolotem. Po drugie najlepiej dostać się do tego miejsca pociągiem w kilka godzin. Praga spełnia wszystkie te warunki.
Jako nastolatka byłam w Pradze jednak nic z tego nie pamiętałam. Kiedy zobaczyłam zdjęcia Pragi w Internecie wiedziałam, że to będzie udany wyjazd! Nic się nie myliłam.
Praga w 48, czy to możliwe?
Teoretycznie byłyśmy w Pradze 3 dni ( 2 noce) jednak tak praktycznie było to niewiele ponad 48h. Przyjechałyśmy pociągiem w poniedziałek koło 13 a wyjeżdżałyśmy autobusem w środę koło 17. Jeśli dodać, że dojście z dworca do hotelu zajęło nam ponad godzinę (dlaczego o tym zaraz) a dojście na autobus 45 minut to wychodzi, że na zwiedzanie niewiele ponad 48h.
I wiecie co?
Na pierwszy raz i podstawowe zwiedzanie to jest w zupełności wystarczająco.
Odwiedziłyśmy wszystkie polecane miejsca, pływałyśmy łódką, jechałyśmy historycznym tramwajem i codziennie nie tylko jadłyśmy pyszne posiłki, ale także był czas na kawę w kawiarni.
Do tego muszę tylko dodać, że 3 te 48 h zrobiłyśmy 60 000 kroków. Więc mniemam, że to nie dla każdego!
Minusy Pragi
Jakkolwiek jest to piękne miasto, które można zwiedzić niemal całe na pieszo to jednak są rzeczy o których bym nie pomyślała.
BRUK!
Wszystkie ulice i chodniki są wybrukowane. I tak, jest to piękna nawierzchnia, ale NIERÓWNA.
Co to ma wspólnego ze mną?
Kilka tygodni temu miałam złamany palec u nogi. I całkowicie już o tym zapomniałam ( choć jeszcze mnie boli). Starcie takiej kontuzji w bardzo nierównym brukiem i 60 000 kroków było dla mnie trudne. Myślę, że osoby na wózkach i z małymi dziećmi także będą musiały się z tym zmierzyć.
Normalnie może nie zwróciłabym na to uwagi, jednak najróżniejsze rozmiary bruku w najbardziej szalonych i krzywych kombinacjach sprawiały mi sporo trudności.
To samo ciągnięcie walizki na kółkach.. jak możecie sobie wyobrazić.
Drugim minusem dla niektórych może być ilość Polaków. Miejscami można się poczuć jak u siebie. Co ma swoje plusy i minusy. Plusem są tłumaczenia na Polski w niektórych turystycznych atrakcjach czy restauracjach oraz obsługa mówiąca w języku Polskim.
Minusem jest to, że jeśli chciałeś odpocząć od Polski to w Pradze ciężko to zrobić słysząc zewsząd mowę Polską.
Trzeci minus to mogą być ceny. Podczas 3 dniowej wycieczki na atrakcje i jedzenie wydałyśmy koło 600 zł na osobę. A nie korzystałyśmy ze zbyt wielu płatnych atrakcji. Choć mam wrażenie, że wszystko w Pradze jest płatne.. a jeśli już przy tym jesteśmy to kolejny minus zasługuje na nagłówek..
Wszystkie toalety w Pradze są płatne
I trzeba mieć ze sobą albo korony albo euro. I to drobne!
My nie miałyśmy ani tego ani tego i bywało ciężko.
I wiecie co , nie mam nic przeciwko płatnym toaletom jednak tutaj dochodziło do absurdów, że w miejscach w których płaciłyśmy za atrakcje lub wejście była dodatkowo płatna toaleta!
Nawet w niektórych restauracjach (przykładowo McDonald) czy kawiarniach można było spotkać płatne toalety! Lub bardzo często trzeba było mieć paragon. Jeśli nie pomyślisz i od razu go wyrzucisz.. płać! To sprawiało, że bardzo mało piłyśmy podczas tych trzech dni i bardzo skrupulatnie wybierałyśmy miejsca w których jemy/pijemy.
Google maps w Pradze średnio działa
Nie wiem czy to tylko nasz problem, czy jest to jakiś globalny problem, ale na naszych obu telefonach Google maps pieszo bardzo się gubił. pokazywał może i dobrze trasę, ale źle prowadził i pokazywał zupełnie inne kierunki w których mamy się poruszać.
To sprawiło nam całą masę problemów. Począwszy od tego, że nie umiałyśmy wyjść z dworca! Google maps pokazywał nam, że mamy przejść przez tory 🙂 Ostatecznie próbowałyśmy po prostu znaleźć drogę w kierunku który pokazywał i wyszłyśmy z tak bardzo złej strony, że chyba gorzej się nie da. Później nie było lepiej, bo kierował nas bardzo krajoznawczo i choć mówił, że trasa zajmie 18 minut podróż zajęła nam godzinę.
Po tej podróży zrozumiałyśmy, że lepiej korzystać z tradycyjnej mapy papierowej. I tak też robiłyśmy. Jednak kilka razy jeszcze próbowałyśmy korzystać z google maps. Za każdym razem były to trasy na około lub wyprowadzające nas w las!
Ja proponuję w Pradze zwiedzać oldschoolowo z mapą w ręce, dzięki temu nie jest łatwiej, ale przynajmniej nie na około. Nazwy ulic nie zawsze są na budynkach a uliczek mnóstwo, ale to naprawdę było prostsze niż poruszanie się z aplikacją.
Zwiedzanie Pragi w 3 dni
Podzielę zwiedzanie według tego jak my to zrobiłyśmy.
Do Pragi pojechałyśmy pociągiem Czeskich kolei Leo. Było czysto i na czas.
Dostałyśmy się do Pragi w okolicy godziny 13, koło 14 byłyśmy w hotelu . Spałyśmy w Antik Hotel, który ma świetną lokalizację i cenę:) Po dotarciu do hotelu miałyśmy chwilę na odświeżenie i zjedzenie kanapek przygotowanych na podróż.
Od razu po tym wyruszyłyśmy na podbój starego miasta, wyłączając most Karola.
Błądziłyśmy z przyjemnością po wspaniałych uliczkach zachwycając się piękną architekturą.
Udało nam się zjeść przysmak Pragi czyli Trudelnik.
Wypiłyśmy kawę w sympatycznej kawiarni, z zewnątrz zobaczyłyśmy sławny zegar astrologiczny, kościoły, wieże i inne atrakcje.
Zahaczyłyśmy o cerkwie i chciałyśmy kupić bilet na zwiedzanie i tu znowu google maps wyprowadził nas na manowce. I organizacja w Pradze. Bowiem choć w cerkwi była kasa i była otwarta to jednak nie mogłyśmy kupić w niej biletów, bo jest czynna tylko do 14. Musiałyśmy szukać kasy. I tej tego dnia nie znalazłyśmy. Pani z informacji do której trafiłyśmy już w ostatnim tchnieniu dokładnie pokazała nam gdzie jest kasa i jak wygląda.
Przed zachodem słońca wybrałyśmy się na rejs po rzece. Wybrałyśmy małą drewnianą łódkę i to także było dobre posunięcie. Rzeka nie ma dużego kawałka do pływania a można na niej zobaczyć naprawdę spore wycieczkowce. Mała łódka robi więcej obrotów dzięki czemu każdy zrobi wymarzone zdjęci i zobaczy wszystko co ma. Dodatkowo wpływa do kanału na małej stronie. Co jest fajnym dodatkiem.
Dzień zakończyłyśmy w polecanej restauracji niedaleko naszego hotelu. Restauracja nazywa się lokal Dlouhaaa i wieczorami trzeba w niej czekać na stolik( chyba, że zrobicie rezerwacje). Jest dość głośno , ale jedzenie jest naprawdę dobre. Czekałyśmy na stolik 20 minut i choć niestety brakło zupy czosnkowej to reszta była pyszna! Płaciłam 368 koron za duże piwo i ser smażony.
Dzień 2
Zaczęłyśmy od śniadania a hotelu a potem wyruszyłyśmy na podbój miasta. Pierwszą misją było znalezienie feralnej kasy biletowej.
Bilet na cerkwie obowiązuje na kilka cerkwi i cmentarz (nie ma biletów do pojedynczych cerkwi) i działa 7 dni.
Kupiłyśmy bilet i choć dzielnicę żydowską miałyśmy w planach na ostatni dzień ( była najbliżej naszego hotelu) to jednak jak już byłyśmy zaliczyłyśmy wszystko. Cerkwie i cmentarz są tak blisko siebie, że żal było nie skorzystać od razu. Dodatkowo pogoda była średnia więc wolałyśmy spędzić ten czas wewnątrz. Odwiedziłyśmy 4 cerkwie i dwie z nich zasługują według mnie na wyróżnienie. To Cerkwia Hiszpańska, która zachwyca kolorami i wzorami zdobień oraz Staronova, która ujmuje autentycznością. Bardzo podobał mi się też cmentarz. W deszczu miał nastrojową aurę.
Wejście do cerkwi kosztowało 550 koron na dzień dzisiejszy to 110 zł. Tanio nie jest, toaleta dodatkowo płatna oczywiście 😀
Po wizycie w dzielnicy Żydowskiej wybrałyśmy się tramwajem historycznym do drugą stronę rzeki. Tramwajem historycznym zrobiłyśmy pełną pętlę choć mogłyśmy wybrać się na drugą stronę od razu bezpośrednio. Tramwaj kosztuje 300 koron i działa 24h. To trochę jest marketingowe zagranie, bowiem tramwaj jeździ od 10 do 17 🙂 Oczywiście można na drugą stronę podjechać normalnym tramwajem, jednak my chciałyśmy pojechać takim retro skrzypiącym drewniakiem 🙂 Uważam, że warto!
Po drugiej stronie rzeki toczy się jakby zupełnie inna rzeczywistość. Jest ciszej i spokojniej. Dla mnie znacznie przyjemniej.
Początkowo chciałyśmy się tylko pokręcić jednak napotkałyśmy ciekawy widok, zaczęłyśmy iść dalej i nagle okazało się, że jakimś sposobem uniknęłyśmy 2/3 schodów prowadzących na szczyt góry i do wieży widokowej. Przyjaciółka zmotywowała mnie, byśmy weszły i do niej. Darowałam sobie wejście na samą wieżę, jednak na szczycie jest przyjemny park, labirynt luster, owa wieża widokowa ( wchodzi się na nią pieszo lub wjeżdża windą. Ta druga usługa kosztuje dodatkowo). Są też ze dwie kawiarnie i winiarnia. W dół zeszłyśmy parkiem. To był przyjemny spacer który zaprowadził nas do pomnika ofiar komunizmu.
Potem odbyło się..
Poszukiwanie zupy czosnkowej.
Niestety bezowocne pomimo przejścia wielu kilometrów i odwiedzenia wielu restauracji. Ostatecznie skończyłyśmy w niepozornej restauracji z dobrym jedzeniem i genialnym widokiem. Restauracja nosi nazwę Gotika. Ma świetne ceny i niesamowity widok na most Karola! Tu jadłam zupę cebulową a moja przyjaciółka jakiś talerz czeski z knedliczkami i 4 rodzajami mięs. Jeszcze ściana Johna Lenona, która w mojej ocenie jest przereklamowana. John zaklejony wlepami, dużo bezsensownych napisów, mało artystycznych grafiti.
Jeszcze jedna runda tramwajem!
Bo czemu nie. Chciałyśmy wykorzystać nasz bilet i jeszcze raz przejechać się tramwajem. Był to ostatni kurs na ten dzień. Tramwaj był pusty a my dotarłyśmy do pałacu, którego nie zamierzałyśmy zwiedzać od środka. Jeszcze kawa po drodze, bo energia spadła i pobłądziłyśmy po pałacowym miasteczku bo trudno to nazwać inaczej. I owszem, była godzina 17 i większość miejsc było zamkniętych , ale to nam nie przeszkadzało. Co ciekawe ulica długa która była oznaczona jako zamknięta była otwarta, tylko większość sklepików i straganów jest zamknięta. Dzięki temu było tam mało ludzi. I dużo łatwiej zrobić zdjęcie. Dla mnie lepiej!
Wyczekany most Karola!
Troszkę czatowałyśmy na mniejszy ruch na nim i z 2 dniowych obserwacji wynika, że jest on od strony Małej strany i wczesnym rankiem. My byłyśmy przed zachodem słońca i też nie było dramatu.
Po krótkim spacerze po mieście weszłyśmy jeszcze na herbatę do kawiarni i wróciłyśmy na most po zachodzie słońca. Wtedy był tłum! Ale już nie miałyśmy siły czekać dłużej. Myślę, że koło 23 może być luźniej.
Prawda jest tez taka, że 3 dzień miałyśmy duży luz bo wszystko zwiedziłyśmy w pierwsze dni. Jeśli masz zamiar odwiedzać miejsca w środku to zapewne, twój plan nie będzie jeszcze wykonany. Trzeciego dnia postanowiłyśmy wybrać się do Muzeum narodowego. Nie dla samych wystaw, które też były ciekawe, ale dla architektury głównie. Bo sam budynek robi wrażenie!
W drodze na dworzec autobusowy przez przypadek trafiłyśmy do najpiękniejsze kawiarni ever! Niestety mój aparat był już wyładowany więc nie mam zdjęć. Kawiarnia to część hotelu Imperial . GENIALNE wnętrza i ciastka! Najlepsza kawa jaką piłam w Pradze!
Jeśli masz odwiedzić jedną kawiarnię w Pradze to właśnie tą!
I to tyle! 48 minęło a my czekałyśmy na autobus. Flixbus zawiózł nas do Katowic.