Ja tu on tam,  Życie delegacyjne

Weekendowe małżeństwo

To chyba nasz pierwszy raz

Zdarzały nam się różne tryby egzystowania, jednak  z tego co sięgam pamięcią pierwszy raz jesteśmy weekendowym małżeństwem. Najbliższy temu jest wyjazd do Szwajcarii kiedy to spotykaliśmy się co trzy tygodnie na przedłużony weekend. 
Weekendowym małżeństwem staliśmy się dzięki kontraktowi niedaleko naszego miejsca zamieszkania. Nie na tyle blisko, by dojeżdżać z domu, ale nie na tyle daleko, by nie dało się wrócić na weekend. To także pierwszy raz kiedy to Czarek pracuje w Polsce! 

Jak to wygląda?

Od początku stycznia Czarka nie ma w domu. Od poniedziałku do piątku pracuje a w piątek od razu po pracy wyrusza do domu. Co ciekawe już drugiego tygodnia zabrał ze sobą psa. Co prawda utrudniło mu to nieco życie i musi wstawać o 5.40, jednak po pracy nie wraca do pustego mieszkania. W niedzielę po południu wyrusza z domu. I tak każdego tygodnia.

Czy nam to pasuje?

O dziwo, bardzo. Oczywiście tak nie mogłoby być bardzo długo. Nie na zawsze. Jednak teraz to fajnie zagrało. 
W ciągu tygodnia każde z nas ma czas skupić się na własnych projektach i pracy a weekendy spędzamy razem. 
Szczerze powiem, że mam tyle zajęć, że ani się obrócę a jest czwartek. Nie mam czasu zatęsknić, bo Czarek już jest z powrotem w domu. 

To służy relacji

Mam wrażenie, że to służy naszej relacji. Dłuższe rozłąki powodują, że przywykamy do tego, że tej drugiej osoby nie ma. A te krótsze dają przestrzeń na własne sprawy, bez wielkiej tęsknoty.
Podczas wspólnych weekendów staramy się spędzać dobry jakościowo czas. Skupiamy się na sobie, ale też na wsparciu. 
Kiedy Czarek jest w domu przynosi mi drewno do kominka, przygotowuje rozpałkę, tankuje auto (nie lubię tego) a w tym czasie ja piekę chleb, przygotowuję jakieś potrawy, które będzie mógł odgrzać, by nie musiał gotować. 
Od poniedziałku do piątku każde z nas ma czas na swoje sprawy. Możemy oglądać te seriale na Netflixie, których druga osoba nie lubi, skupiać się na pracy bez wyrzutów sumienia. Niedługo koniec bycia weekendowym małżeństwem więc korzystamy z tego czasu.
Wiadomo, że on ma swoje minusy, jednak w tym momencie uważam, że bardzo nam się przysłużył taki tryb.

Koty mają raj a pies..możliwości rozwoju

Dzięki temu, że Czarek zabrał ze sobą psa ten ma wzmożony trening z psami i obyciem miejskim a koty..raj.
Od kiedy Shogun jest z nami wyniosły się na górę i ani myślały, by schodzić i nie ma tu większej winy kotów, tylko Shoguna. Niestety. Od kiedy psa nie ma w domu oba nasze koty chętnie schodzą na dół ciesząc się ciepłem kominka czy wywiewu kratek grzewczych. Już zapomniałam jak fajnie żyje się z nimi na dole. Jasiu towarzyszy mi we wszystkim co robię, dzięki czemu wreszcie ma więcej aktywności i lepiej śpi w nocy. 
Beniu znoszony do szukania towarzystwa i jedzenia musi zrobić niemały dla niego trening i zejść po schodach co także mu służy. 
Pies w tym czasie przeżywa codziennie stresy związane ze spotykaniem psów, jednak mamy nadzieję, że dzięki temu oswoi się z nimi nieco i nie będzie tak mocno reagować. 
Kiedy wraca na weekend ma także możliwość spotkań z kotami i przywyknięcia, że ona tu są. Gdyż po 3 latach mieszkania z nami wciąż ich nie zaakceptował. 
Tak więc jak widać win-win. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.