Zakupy w japońskim sklepie
Zakupy w japońskim sklepie, czyli jak sobie poradzić w krzaczkami na opakowaniu.

Zakupy w każdej delegacji , w każdym miejscu na świecie wymagają kreatywności i wytężenia umysłu, ale te w Japonii to był totalny kosmos.
Zakupy w standardowym sklepie pomimo niewielkiej listy zakupów trwały wieczność. Nawet w małym sklepie biegaliśmy między regałami jak szaleńcy próbując cokolwiek znaleźć.. odmienność produktów za każdym razem mnie oszałamiała..
Zakupy w Japonii to wyższy poziom wtajemniczenia, to pełne skupienie i zaangażowanie na zakupach.. wszystkimi zmysłami.. bo jak nie możesz przeczytać etykiety, musisz poradzić sobie inaczej.
Pamiętam jak chciałam kupić sobie kotleciki rybne. W każdym japońskim sklepie jest duża strefa dań gotowych przygotowywanych na bieżąco, na świeżo każdego dnia. Zachciało mi się kotlecików rybnych i byłam święcie przekonana, że to jedne z tych panierowanych, które widywałam w moim sklepie. Problem w tym, że było ich tam co najmniej 6 rodzajów za każdym razem inaczej ułożonych (po kształcie wiem). Ale nie poddałam się. Sprawdziłam w słowniku wszelkie wyrażenia , które mogłam spotkać na opakowaniu takie jak ryba, drób, wołowina, wieprzowina bym mogła zrobić selekcje w razie czego. Zrobiłam zdjęcia znaczków i poszłam do sklepu. Co się okazało. Żaden ze znaczków nie pasował do etykiet. Żaden nie był nawet podobny.. kupiłam w ciemno jedną paczkę i okazało się , że kotleciki są ziemniaczane z różnymi dodatkami. Powtórzyłam proces trzykrotnie kupując inne kotleciki, nigdy rybne. Dziś też wiem , że język japoński jest bardziej skomplikowany i etykieta mogła równie dobrze zawierać w swoich znaczkach stwierdzenie ‚delikatnie smażone kotleciki z łososia’ i w życiu bym ich nie znalazła szukając znaczka ryby.. oraz, że kotleciki ziemniaczane są tam bardziej popularne niż takie rybne..
Czasem zaczepialiśmy Japończyków i prosiliśmy o pomoc, ale oni kiepsko mówią po angielsku więc to był dopiero hardcore 🙂

Tak więc jak sobie poradzić nie mogąc robiąc zakupy w zagranicznym sklepie?
- Zrób listę.
Lista pomoże Ci się skupić i wyjść ze sklepu z jak największą liczbą potrzebnych produktów. Ja za każdym razem szybko się rozpraszałam znajdując nowe i ciekawe produkty.. - Bądź elastyczny.
Jak na liście masz pieczarki , to choć są powszechnie dostępne możesz ich nie znaleźć. zabierz wtedy inne grzyby z półki. Eksperymentuj i próbuj. Ja uwielbiałam rosół z makaronem udon 🙂 - Korzystaj z wszystkich zmysłów.
Czasem produkt można rozpoznać po obrazku/wyglądzie a czasem nie. Użyj wzroku, węchu i dotyku. Troszkę się można poczuć jak dziecko w świecie dorosłych 😉 szczególnie w japońskich sklepach pełnych kolorów, infantylnej muzyki i obrazków..Obok produktów na liście napisz sobie potrawy jakie chciałbyś z nich ugotować. Łatwiej będzie szukać zamienników. Niektóre produkty są niedostępne w wielu krajach. - Patrz co kupują lokalsi i próbuj.
- Pytaj!
To nie jest najprostsze wyjście choć tak mogłoby się wydawać .. W japońskim małym przemysłowym miasteczku ciężko się dogadać po angielsku. W dużym turystycznym mieście nie będziesz miał problemów (na pewno mniejsze;)). Ale czasem ryzykowałam pytając, narażając ich na stres. Ale Japończycy są pomocni, nie ustaną dopóki Ci nie pomogą (co czasem też jest problematyczne :)). Albo oni albo znajdą kogoś kto to zrobi. Warto nauczyć się kilku słówek i wziąć słownik..
Co do anegdotek.. Raz zapytaliśmy się Japończyka o sos sojowy. Chcieliśmy żeby nam poradził uniwersalny sos sojowy. Nie wiedział o co nam chodzi dopytując się cały czas do czego ten sos sojowy ma być.. Po długiej i męczącej dla obu stron wymianie zdań okazało się, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalny sos sojowy. Regał z sosami miał 2m długości.. wyszliśmy ze sklepu bez żadnego.. pewnie istnieje bardziej uniwersalny sos, ale żaden Japończyk nie nazwie go uniwersalnym.. a bariera językowa i kulturalna jest tak duża że daliśmy Panu spokój..choć był zawiedziony, że nie umiał nam pomóc.. - Obserwuj i pobaw się w detektywa.
Wiele rzeczy jest dostępnych , ale w innych sklepach lub innych miejscach w sklepie niż mogłoby się to wydawać. Np. w Japonii nie ma czegoś takiego jak apteka. Apteki z lekami na receptę są w szpitalach i przychodniach. Lekarz wypisuje a Pani w recepcji Ci wydaje. Leki na przeziębienie są dostępne w drogeriach. Ale to już jest wyższa szkoła jazdy. Tabletek na katar szukaliśmy godzinę ( łącznie z pytaniami obsługi- ale całkowicie nie rozumieli o co nam chodzi).. Opakowań z angielskimi stwierdzeniami nie ma dużo, więc na prawdę trzeba bawić się w detektywa. Czy te opakowanie obok to jeszcze na katar czy już krople do oczu/uszu itd.. Nie każde opakowanie jest takie intuicyjne 🙂
W RPA zaś alkohol jest sprzedawany w osobnym sklepie koło supermarketu. W samym supermarkecie są tylko wina i to do godziny 19 🙂 - Dokształć się.
Mięso wybieraliśmy po kolorze i wyglądzie. Trzeba wiedzieć jak wygląda (mniej więcej) schab, czy polędwiczki. Że jak jaśniejsze to drób a ciemniejsze to wołowina.. Można się zaskoczyć jak zawsze, ale wiedząc co jak wygląda masz jakieś podstawy. Do tego całkiem nieźle znam się na warzywach więc nie miałam problemu z rozpoznaniem nawet tych rzadszych 🙂 - Ryzykuj.
Co Ci szkodzi. 🙂 Jak coś wydaje się ciekawe- kup. To mogą być całkiem nowe ciekawe produkty 🙂 Bycie otwartym i próbowanie to cześć podróżowania.
Zakupy z Japońskim sklepie mają także swoją magię..
-Podczas Twojego wejścia do sklepu Pani głośno i radośnie przywita Cię przeciągłym „dzień dobry” a pożegna „do widzenia”.
-Wydana reszta będzie przez nią pięknie podliczona na Twoich oczach. Dodatkowo sprzedawca zawsze potraktuje Ciebie z sympatią i uśmiechem a Twoje pieniądze z szacunkiem i podając Ci resztę poda Ci ją w dwóch rękach wraz z lekkim ukłonem.
-Dodatkowo Panie sprzedawczyni są mistrzami pakowania! Jak trzeba idealnie jak puzzle spakują Ci zakupy do siatki lub koszyka.
-Co ważne Pani przy kasie podczas kasowania przepakowuje zazwyczaj twoje zakupy z jednego koszyka do drugiego. Mają one inne kolory. Stąd ekspedientki wiedzą czy zapłaciliście za swoje zakupy.
A tu kilka naocznych przykładów 🙂

Wizyta w sklepie z elektroniką to w ogólne było dla mnie zajęcie detektywistyczne 🙂
Elektryczne suszarki do naczyń..
? Czujnik snu ?
To myślę, że jest monitor aktywności .
Tak, tak.. kosmetyki też kupowałam 🙂 Robiłam research w internecie i na postawie zdjęcia wiedziałam, który to krem, który serum a który tonik. Płynność produktu też nie jest tu wskazówką, bo Japonki używają płynnego serum i lotionu zamiast kremu 🙂
Postawiłam sobie niemal za punkt honoru znalezienie prezerwatyw w sklepie, których nie potrzebowałam, ale zaszokował mnie ich brak. Nie znalazłam.. Za to wybór specyficznych gazet spory..






Trzeba też przyznać , że zakupy w Tokio to zupełnie inna bajka..

Wszystkie dzieci nasze są.
Może Ci się spodobać

Kiedy dni stają się szare.. czyli trudne początki delegacyjnego życia..
11 stycznia 2019
Ile kosztuje podróż do Japonii.
14 marca 2018
komentarze 2
Pingback:
Pingback: