Pół roku w Japonii! Podsumowanie.
Nie wiemy kiedy to minęło.
Jesteśmy w domu już 3 tygodnie i wciąż trudno mi ogarnąć umysłem cały pobyt w Japonii. To minęło tak szybko choć wydarzyło się tak wiele! Kiedy patrzę na zdjęcia dopiero zdaję sobie sprawę z czasu, ilości odwiedzonych miejsc i wspomnień..
Myślałam, że po półrocznym pobycie w Japonii będę napełniona Japonią i nie będę się czuła rozdarta jednak ten wyjazd był inny niż poprzednie i otworzył moje serce jeszcze szerzej.. jeśli to możliwe.. Ale od początku!
Niemożliwe nie istnieje!
Mieliśmy już nigdy nie być w Japonii.. Od dobrych 4 lat sprawdzaliśmy możliwości powrotu do Japonii.. I oczywiście nie chodzi o zwykłe turystyczne odwiedzenie tego kraju, gdyż to jest możliwe (nie w dobie pandemii, ale jej nie było 4 lata temu ) chodziło o powrócenie do tego konkretnego miejsca w Japonii i życia tam..
Ja tam bardzo tęskniłam za Japonią, tak bardzo pragnęłam powrócić.. Straciłam nadzieje na delegację do tego kraju i 2 lata temu wybraliśmy się do Japonii turystycznie.. To była cudowna wyprawa.. Ale miałam niedosyt.. Wyjazd turystyczny a delegacyjny to dwie zupełnie różne rzeczy!
Kiedy usłyszałam Czarka rozmawiającego przez telefon ze „swoim” managerem z Niemiec ja już wiedziałam.. Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo nie pojawiła się nazwa kraju, tylko szczątki szczegółów projektu..
Czarek stopował mój zapał, kiedy nic nie było wiadomo oraz kiedy pojawiła się informacja o Japonii..
Była pandemia, Japonia zamknięta turystycznie.. A ja z drżącym sercem wierzyłam, że się uda.. Wiele miesięcy żyłam w niepewności..Musieliśmy zaryzykować.. I gdyby się nie udało Czarek poleciałby sam..
O tym, że również ja dostanę wizę dowiedzieliśmy się na TYDZIEŃ przed planowanym wylotem!
Japońska strona bardzo nas wsparła w tym procesie. Nie mogę wyrazić jak bardzo jestem im wdzięczna! Bardzo pomogło to, ze Czarek pracował dla nich od początku i jako jedyny inżynier uczestniczył we wszystkich projektach. Również ja byłam podczas każdego projektu i mnie również znali.
Kolejna niemożliwa rzecz do osiągnięcia to praca z Czarkiem.. Choć wielokrotnie wpierałam go i pomagałam mu w pracy to nigdy oficjalnie i nigdy nie było możliwe bym mogła wejść na niektóre obiekty. Szczególnie z tak rygorystyczną polityką jak w farmacji.
A jednak. Tu także zaufanie, które oboje zdobyliśmy zaowocowało zupełnie nowym dla mnie doświadczeniem!
Kwarantanna
Po otrzymaniu wizy wszystko działo się tak szybko, że wydaje mi się, że już kolejnego dnia lecieliśmy do Japonii. Wcale nie trwało to dużo dłużej, bo 7 dni później.. Stresowała mnie kwarantanna, ale wzięłam na „klatę” wszystko co może się wydarzyć. Nawet to, że będziemy siedzieć 14 dni w mini pokoju hotelowym. Byłam w stanie zapłacić dużo i poświęcić wiele dla tego wyjazdu.
Trudno opisać mi uczucie które miałam wsiadając do samolotu.. Mieszanka strachu i ekscytacji..
Tu także Japońska strona stanęła na wysokości zadania.. I zapewniła nam bardzo komfortowe warunki łącznie z tym, że nie musieliśmy odbywać obowiązkowej 3dniowej kwarantanny rządowej. Jak to zrobili nie wiem. Na lotnisko byli zszokowani, i byliśmy jedynymi osobami które wyszły normalnym wyjściem.
Nasza kwarantanna z pewnością wyglądała inaczej niż normalnie..
Mieliśmy ją zapewnioną w ośrodku pracodawcy, który zadbał by wszyscy goście z zagranicy ( było ich kilkoro) byli bezpieczni ale także mieli komfortowe warunki.
Mieliśmy dwa duże pokoje, 3 posiłki dziennie a do tego bar ze snakami i napojami (także%) oraz mogliśmy wychodzić do ogrodu ośrodka.
To naprawdę znacznie więcej niż mogłabym oczekiwać. Wiadomo, że było nudno.. Jednak wspominam ten czas miło.
Delegacja inna niż wszystkie!
Ten wyjazd nie przypominał naszych poprzednich delegacji..
Pierwszy raz pracowałam wraz z Czarkiem co się nie zdarzyło nigdy w naszej karierze!
To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie a jednocześnie to było moje marzenie. Zawsze zazdrościłam Czarkowi możliwości interakcji kulturowej. Teraz sama to wszystko miałam i jestem za to bardzo wdzięczna!
Sama praca dała mi mnóstwo satysfakcji i wreszcie mogłam realnie przełożyć wyobrażenie i to co opowiada mi Czarek na rzeczywistość.. Niesamowita sprawa!
Pracowało nam się dobrze i myślę, że moglibyśmy w jakiś sposób to kontynuować.. Mam nadzieję, że będziemy mieć jeszcze możliwość wspólnej pracy bo dobrze się rozumiemy i uzupełniamy a jednocześnie ja tak wiele się uczę!
Pierwszy raz w historii wyjazdów do Japonii z Europy byliśmy SAMI! Zazwyczaj było kilka osób z Europy, czasem nawet ktoś z Polski. Mogliśmy razem spędzać czas, jeździć na wycieczki.. Teraz byliśmy zdani samo na siebie..
NIDGY nie mieliśmy tyle wolnego!
Ten projekt i ten czas wymagał specjalnych warunków. Czarek podczas kiedy nie dzieje się nic istotnego nie mógł polecieć do Polski i wrócić po 2-3 tygodniach. Japońska strona także chciała mieć support nieco dłużej gdyż gdyby się coś działo Czarek nie mógłby po prostu przylecieć.. Bo przylot do Japonii wymaga wielu tygodni przygotowań związanych z wizą a także kwarantannę. Dlatego nasz wyjazd był przedłużany.
Ilość dni wolnych (także narodowych świąt w które się wstrzeliliśmy) podczas tego wyjazdu przewyższa sumę wolnych dni podczas wszystkich innych delegacji. Bo poza dniami wolnymi były także dni kiedy Czarek mógł pozostać pod zasięgiem telefonu i być do dyspozycji. Nie mogliśmy wtedy gdzieś pojechać jednak pójść na plażę już tak!
Normalnie podczas każdej delegacji mamy do dyspozycji tylko weekendy i to nie zawsze.. Tutaj mieliśmy znacznie więcej czasu na podróże.. Wykorzystywaliśmy je od początku do samego końca!
Telegraficzny skrót 6 miesięcy
Kwiecień
Przybyliśmy do Japonii 8 kwietnia więc większość tego czasu spędziliśmy na kwarantannie.
Jednak zaraz po niej zaczął się bardzo intensywny dla nas czas ogarniania mieszkania i życia oraz pierwsze dni pracy i spotkania towarzyskie.
Pierwszego dnia po przybyciu do naszego miasta wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Odbiór mieszkania i samochodu, pierwsze zakupy (w mieszkaniu oprócz mebli nie było nawet kubka), proszony lunch oraz bardziej elegancka powitalna kolacja. To wszystko pierwszego dnia! Potem bardzo intensywny początek pracy. Podczas pierwszych 2 dni siedzieliśmy w pracy do późnych godzin. Przez ostatnie dni kwietnia czułam się troszkę jakby ktoś od razu po przebudzeniu wrzucił mnie do kołowrotka! Było intensywnie!
Maj
W maj weszliśmy w przytupem będąc w pierwszej podróży i to od razu 6 dniowej!
Początek delegacji przywitał nas weekendem majowym-wolnym od pracy. I choć mentalnie trudno było zaplanować podróż po kilku dniach pracy i pobytu w Japonii to jednak niewykorzystanie tego czasu byłoby grzechem!
Podczas kwarantanny uzgodniliśmy, że jedziemy na Kiusiu i robimy objazd po wyspie. Miałam wyznaczone punkty podstawowe, ciekawe miejscówki, które udało mi się znaleźć i tyle.. Końcówka kwietnia była dla nas tak intensywna, że jechaliśmy w tą wyprawę totalnie nieprzygotowani.. Noclegi bookowaliśmy z dnia na dzień lub nawet tego samego dnia.
Pogoda majowa była cudna.. A sama wyprawa.. Po 2 tygodniach w zamknięciu (i miesiącach pandemii) czułam , że mogę wreszcie pełną piersią wdychać Japońskie powietrze!
Odwiedziliśmy wiele wspaniałych miejsc, które zasługują na dłuższą opowieść. Cały nasz 6dniowy plan jest także idealnym sposobem na zwiedzenie Kiusiu. Przedstawię Wam go w kolejnych tygodniach.Tymczasem fotograficzna opowieść..
Sześć dni a tyle się działo.. jak ja Wam to wszystko opowiem ??
Maj to w ogóle chyba był nasz najintensywniejszy miesiąc ( poza szalonym wrześniem) pogoda dopisywała, choć było bardzo gorąco jak na maj.. Wiedzieliśmy o zbliżającej się porze deszczowej dlatego ciśnienie było duże.. Każdy wolny dzień i weekend spędzaliśmy poza domem..
Już ten pierwszy miesiąc pokazał mi, że Japonia ma wiele asów w rękawie i potrafi mnie jeszcze zaskoczyć..
Czerwiec
W czerwcu temperatura już mocno wzrosła, zakwitły hortensje a my już dobrze osiedliśmy w naszym nowym domu.. Czarek zaliczył swoją pierwszą wizytę u fryzjera.. nieco zwolniliśmy.. ale tylko nieco 🙂 weekendami podróżowaliśmy nieco bliżej..
Nieśmiało zaczęliśmy także wchodzić do oceanu i się kąpać.. ale woda wciąż bywała bardzo zimna!
To także czas spotkań ze znajomymi z pracy i eksplorowania okolicy..wciąż udawało nam się znaleźć coś nowego pomimo tego, że mieszkaliśmy w tym mieście wielokrotnie.
W czerwcu także spędziliśmy chyba największą ilość czasu na plaży. Ocean wciąż jest chłodny jednak pomimo tego wchodzimy do niego i pływamy!
Lipiec
Lato zawitało do Japonii z przytupem i dając mi się we znaki. Pora deszczowa także nie odpuszczała.. Więc czerwiec i większość lipca mamy gorąco, parno i deszczowo.
Niestety Japońskie lato odbijało mi się mocno czkawką powodując silną arytmię. Czułam się na tyle źle , że musiałam odwiedzić lekarza i zrobić badania. Badania nie wykazały nic a lekarz skwitował mój stan tylko słowami „japońskie lato”. Na szczęście gdyby coś się działo mogłam zawsze podejść do kliniki. Nieoceniona była także pomoc Ayuko, która tłumaczyła i powodowała, że czułam się bezpieczniej.
Choć mój stan nie jest świetny decydujemy się pojechać na przedłużony weekend na Kiusiu, na naszą rocznicę.. Nie był to dobry pomysł, bo serce i pogoda praktycznie uniemożliwiły mi cieszenie się tym wyjazdem.. Jednak dzięki temu zobaczyłam wystawę artysty, którego już długo obserwuję. Dopiero ostatni dzień zrobił się ładny a moje serce odpuściło..
W lipcu dowiadujemy się także, że nasz wyjazd musi zostać przedłużony kolejny raz. Mamy wylecieć 6 sierpnia.. Jak było każdy wie.. 🙂
Kiepska kondycja serca i już jednak wiele tygodni w Japonii plus upał spowodował spadek mojego nastroju.. Do tego wszystkiego doszła informacja o tym, że moja mama złamała żebra. To był chyba najtrudniejszy miesiąc tego wyjazdu. Straciłam rozpęd i naprawdę chciałam wracać do Polski..
Totalne zmęczenie materiału..
Zdjęcia tego nie pokazują, ale czułam się bardzo źle!
Przedłużenie pobytu do końca drugiej wizy. już wiemy, że będziemy w Japonii pełne 6 miesięcy, ale jestem wykończona psychicznie i fizycznie i nie potrafię się tym cieszyć..
Mam moment zmęczenia Japonią i byciem poza domem..
Dopiero podróż na Sikoku pod koniec lipca zmienia tą energię. Czuję się lepiej i znowu zakochuję się w Japonii..
Sierpień
To kolejny miesiąc, który bierzemy w rozpędu i najpierw jedziemy do Hiroszimy na przedłużony weekend a potem kolejny raz jedziemy na Sikoku, tym razem z Ayuko. To wszystko to wynik wolnych dni, które albo dostaliśmy albo zafundowało nam „państwo” (czyli ustawowo wolnych).
Totalnie zmienia się nasza energia i wychodzimy z marazmu a ja z kiepskiego samopoczucia.
Podczas naszego wyjazdu na Sikoku jest powódź w Japonii. Nam udaje się unikać regionów zagrożonych i pomimo deszczu cieszyć się fajnym czasem.
Wśród odwiedzonych przez nas miejsc jest nie tylko Hiroszima, ale i Miyajima oraz wąwóz który postanawiamy odwiedzić kolejny raz. Tak nam się spodobał.
Wrzesień
Mocny początek to i mocny koniec. Wrzesień to najintensywniejszy nasz miesiąc w Japonii. Pogoda się stabilizuje a my postanawiamy wykorzystać KAŻDY dzień.
W pracy nieco nerwowo, bo trzeba wszystko pokończyć.. praktycznie do ostatniego dnia Czarek pracował i rozwiązywał jakieś problemy.
Wśród pakowania, pożegnalnych spotkań znajdujemy mnóstwo czasu na podróżowanie. Kolejny raz jedziemy na Miyajimę, tym razem z Ayuko.A ostatnie dni w Japonii są ostrą jazdą bez trzymanki o którą siebie nie podejrzewałam. Zamiast poświęcić czas na spokojne pakowanie planujemy zwiedzenie do ostatniego dnia!
Ostatni tydzień w Japonii spędzamy w 90% w drodze. To było szalone, to było męczące, ale jakże to był wspaniały tydzień!
Podsumowanie
Wiadomo, że nie da się podsumować tego czasu. Ani w jednym ani w 100 zdaniach.. To czas, który zapadnie mi w pamięć na zawsze. To czas, który sobie wymarzyłam.. To delegacja inna niż wszystkie!
Odpoczywając w domu patrzymy z nadzieją w przyszłość.. pełni odwagi, bo wiemy, że niemożliwe nie istnieje!