Podróże,  Razem na kontrakcie,  RPA,  Wakacje,  Życie delegacyjne

Zabraliśmy mamę w delegację!

Dlaczego zabraliśmy mamę w delegację ?

Możliwość wspólnego odkrywania i poznawania różnych miejsc i kultur to jakby nowy poziom relacji. 
Rpa to miejsce w którym zakochałam się bez reszty. Wiedziałam, że bez względu na ilość czasu jaką spędzimy w Kapsztadzie nie będziemy narzekać na nudę. To miejsce, które chciałam pokazać mamie, bo piękno, którego tam doświadczam jest obezwładniające. Chciałam, żeby też mogła to przeżyć.
Z resztą moim marzeniem jest zabrać w kilka najważniejszych dla mnie miejsc wszystkie osoby które są mi bliskie( w tym moje przyjaciółki.)
Czuję, że bez tego nie znają mnie tak całkowicie. Taka wspólna podróż odkrywa nieznany im wcześniej kawałek mojej duszy.
Podróże zbliżają i pozwalają nam się poznać lepiej. Poza tym skoro mamy okazję, dlaczego z niej nie skorzystać!

Wymarzony wjazd do RPA. Jak to zrobiliśmy .

Kiedy tylko pojawiło się na horyzoncie kilka wyjazdów do RPA związanych z pracą Czarka wiedziałam, że musimy skorzystać z okazji! 
To świetne wykorzystanie zasobów. Firma dla której pracuje Czarek często opłaca wynajęcie auta i mieszkanie. Niestety wyjazdy się komplikowały, zmieniały non stop terminy i skracały czas pobytu w Rpa . Naszym planem wstępnym było przylecieć do Kapsztadu o kilka dni wcześniej niż zapowiedziana praca i wylecieć kilka dni później, by z 2 tygodni zrobić 2,5 z 3 weekendami na zwiedzanie. Jednak.. kiedy okazało się, że praca będzie  trwała nie dwa tygodnie a tydzień sprawy się nieco skomplikowały. Dodatkowo ostatni z terminów na który liczyliśmy przesunął się w czasie na okres najwyższego sezonu (i wyższych cen).
Kalkulacji nie było końca.
Ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować i po tygodniu pracy zostać kolejne 2 i zwiedzać na własną rękę, za własne pieniądze. Mama zaproponowała, że zapłaci za siebie i to bardzo ułatwiło sprawę.

Zatem mieliśmy opłacony lot dla Czarka, auto na bodajże 7 dni i mieszkanie także na te 7 dni. Całą resztę sfinansowaliśmy z własnej kieszeni. Wyszło sporo, ale i tak oczywiście  taniej niż bez delegacji. Dlatego warto było skorzystać.         

Zwiedzanie i praca jak to pogodziliśmy

Przylecieliśmy 2 dni wcześniej niż Czarek zaczynał pracę i od razu wpadliśmy w wir zwiedzania.
W tygodniu w którym Czarek pracował zwiedzałyśmy z mamą centrum i wszystko co było dla nas dostępne bez auta. Jeden dzień leniuchowałyśmy, dwa dni zwiedzałyśmy tzw red busem, jeden dzień poświęciłyśmy na dzielnicę waterfront i w piątek pokazaliśmy mamie imprezową stronę Kapsztadu, pakowaliśmy się , by w sobotę już ruszyć dalej..
Postanowiliśmy poświęcić 7 dni na popularną trasę o nazwie „Garden route” idącą brzegiem oceanów.
To była trasa na którą nigdy nie mieliśmy czasu i przestrzeni. Postanowiliśmy to wykorzystać. To był świetny ruch! Po tygodniu wróciliśmy do Kapsztadu, by dalej przez kilka dni eksplorować jego bliższe okolice.
Początkowy plan był taki, że zwiedzamy głównie weekendami. Czyli mieliśmy odtwarzać nasz standardowy tryb zagraniczny. Dodatkowo „brzegowe” dni wyjazdu także mieliśmy poświęcić na zwiedzanie. W ciągu dni powszednich miałyśmy z mamą odpoczywać i poznawać okolice. Miało być na spokojnie 🙂 Jednak moja mama lubi intensywne tempo więc nie przeszkadzało jej to, plan się zmienił i zwiedzaliśmy praktycznie codziennie przez 3 tygodnie. Wyłączając jeden dzień na leniuchowanie każdego dnia było mniej lub bardziej intensywnie.

Urodziny na szczycie Góry Stołowej ?

Wiedząc, że i tak wjeżdżamy w szczyt sezonu stwierdziliśmy głośne „f it” I przedłużyliśmy czas pobytu aż do urodzin mojej mamy. Bo czy może być coś piękniejszego niż spędzić swoje urodziny w tak pięknym miejscu ?
Nie sądziliśmy jednak, że wydarzy się to…
W czasie naszego pobytu wiatry naprawdę nam nie sprzyjały i mało brakowało a mama nie wjechałaby na Górę Stołową. Jednak w jej urodziny dosłownie na jeden mały dzień wiatr ucichł i kolejka linowa została otwarta.
Zjedliśmy ciasto urodzinowe na szczycie Południowej Afryki!

Jak podróżowało się z mamą?

To był pierwszy tak daleki i długi wyjazd z moją mamą. Nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądać choć ją znam 🙂
Jednak wiedziałam, że moja mama łatwo się dopasowuje. Nie przeszkadza jej także intensywność dnia i jest otwarta na nowe doświadczenia. Moja mama ma entuzjazm i energię i dzięki temu przyjemnie się z nią zwiedza.
Ja w planowaniu brałam pod uwagę jej preferencje, a ona w pełni zaufała nam w wyborze miejsc, co też ułatwiło sprawę.
Szczerze mówiąc była bardzo dobrą partnerką podróży.
Większość noclegów mieliśmy takich, by zapewnić i mamie i nam odrobinę prywatności po wielu godzinach wspólnie. W ciągu dnia czy zwiedzania bardzo dobrze się dogadywaliśmy.
Wiem, że nie wszyscy byliby w stanie przez 3 tygodnie intensywnie zwiedzać z rodzicami, jednak uważam to doświadczenie za wyjątkowe i zbliżające.

Było intensywnie. Czy było warto ?

To pytanie retoryczne. Oczywiście, że było warto. Moja mama była zachwycona RPA. Ten wyjazd był bardzo intensywny i nie powiem, że nie byliśmy zmęczeni.. Jednak chcieliśmy jej pokazać jak najwięcej wiedząc, że to być może jedyna okazja.
Sami też poznaliśmy zupełnie nowe rejony RPA co sprawiało, że nie mieliśmy poczucia odwiedzania non stop tych samych, znanych przez nas miejsc.
Dodatkowo widzieliśmy największą ilość zwierząt jak na wszystkie nasze wyjazdy do RPA. A pokaz jaki zrobiły nam wieloryby zostanie ze mną na długo.
To nasze wspólne wspomnienia.Są bezcenne.
Kiedyś to rodzice zabierali nas na różne wycieczki, pokazywali świat swoimi oczami. Teraz czas, że można odwrócić role.

Japonia na horyzoncie..

Oczywiście największym marzeniem jest zabrać rodziców do Japonii (zarówno moją mamę jak i rodziców Czarka), ale to będzie olbrzymie przedsięwzięcie i nie wiemy kiedy będzie możliwe. Nie tracimy jednak nadziei i wiemy, że kiedyś się to stanie.

A Ty jakie miejsce chciałbyś pokazać rodzicom ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.