Życie w Szwajcarii..
Tym wpisem rozpocznę cykl o tym jak żyje się różnych miejscach na świecie. Będę pisała na przykładzie własnych doświadczeń i historii. Nigdy w żadnym miejscu nie mieszkaliśmy dłużej niż pół roku jednak w niektórych miejscach byliśmy kilkukrotnie co ubogaciło nasze doświadczenie w tym temacie.
Życie w Szwajcarii..
Szwajcaria to jak wiecie pierwszy kraj w którym wspólnie mieszkaliśmy. Delegacja ta była długa jednak wspólnie spędziliśmy tam krótki czas. Moje zmysły nie były jeszcze na tyle wyostrzone, ale jednak chciałabym i o nim opowiedzieć.. Może to być ciekawe właśnie z braku doświadczenia.. na inne rzeczy zwracałam uwagę i inne kwestie były dla mnie istotne. Jest to także miejsce w którym żyliśmy inaczej niż w późniejszym czasie..
W Szwajcarii mieszkaliśmy w niedużej miejscowości w kantonie Fryburg. Jest to kanton posługujący się językiem francuskim. Dla ścisłości w Szwajcarii są cztery języki urzędowe, lecz każdy kanton używa jednego jako głównego.
Miasteczko było niewielkie , ale bardzo przyjemne.
To co najbardziej uderzyło mnie pierwszego dnia to duża ilość zieleni i ciepło. W tym czasie było tak dużo cieplej niż w Polsce. Po pierwszym spacerze po okolicy już wiedziałam, że jest to zupełnie inne miejsce niż Polska.
Kilka napotkanych osób na ulicy przywitało mnie uśmiechem i prostym „dzień dobry”. To było dla mnie lekko szokujące.. Nie przywykłam do takiej otwartości i tego, że obcy ludzie mówią sobie dzień dobry.. Drugą rzeczą jaką zauważyłam była czystość.. Do dzisiejszego dnia choć na swojej liście mam sporo odwiedzonych krajów NIGDZIE nie widziałam takiej czystości na ulicach i w lasach.. Nie wiem czy kanton w którym byłam jakoś wyróżnia się na tle całej Szwajcarii, ale jest to najczystsze miejsce jakie odwiedziłam..
Podczas tego pobytu , zauważywszy tą czystość dałam sobie postanowienie wyszukania śmieci.. Niemal dziennie chodziłam do lasu i obeszłam całe miasto.. nie znalazłam śmieci.. Szokujące jest to, że w lesie nie było ani jednego papierka.. Ani jednego!
Co jeszcze mnie zaskoczyło?
To, że wiele sklepów i restauracji ma sjestę popołudniową.. Przerwa w funkcjonowaniu większości miejsc była między 12-14.. Choć kojarzy mi się to bardziej z krajami takimi jak Hiszpania i Włochy jak widzicie zdarza się także i w Szwajcarii..
Oprócz spacerów po lesie bardzo lubiłam chodzić do sklepów z antykami, których w okolicy było mnóstwo! Były w nich takie skarby, że nie byłam w stanie się oprzeć i zakupiliśmy kilka drobiazgów no. prawdziwy szwajcarski dzwonek dla krowy w dwóch wersjach.. 🙂
Mieszkanie w pobliżu tak pięknych widoków zawsze sprawia, że jestem bardziej szczęśliwa.. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak bardzo się opaliłam pierwszego dnia siedząc na tarasie.. (Na nogach opalone mam skarpetki :))
Teraz przejdziemy do ogólnych warunków mieszkalnych.
Mój mąż mieszkał w trzech miejscach i mówi , że wszędzie standard był wysoki. My mieszkaliśmy z dwójką kolegów Czarka w domku szeregowym o powierzchni około 130 metrów.
Od tamtej pory nigdy już nam się nie zdarzyło mieszkać z kimkolwiek. Nie dlatego, że było nam tak źle.. Tak po prostu wychodzi.. poza tym my traktujemy te delegacje jak nasze życie a nie „przetrwanie” i minimum jakie chcemy sobie zapewnić to prywatność mieszkając samodzielnie .
Ten dom był bardzo ładny i dobrze nam się tam mieszkało.. Choć miał tylko taras jak w typowej szeregówce z obu stron sąsiadujący z innymi budynkami to uważam , że fajne byłoby to fajne miejsce do życia a na delegację było idealne!
Część dzienna z jadalnią i kuchnią powyżej..
Poniżej salon, który także widać na prawy zdjęciu powyżej..
Moim ulubionym miejscem był skórzany fotel tuż przy tarasie skąd miałam widok na góry i niebo..
Powyżej już widok na taras gdzie była także wiata na auto.
W domu były dwie łazienki, trzy sypialnie, salon , kuchnia, jadalnia i pralnia.. Tak więc był to fajny standard do życia w delegacji..
Inne wpisy związane ze Szwajcarią wyszukasz TU