Łzy wzruszenia 2
Jak już pewnie zauważyliście lubię zachwycać się nad światem..
W Cyklu „łzy wzruszenia ” będę opowiadać o momentach naszych podróży, które odebrały mi mowę lub sprawiły , że się wzruszyłam..
Mogliście już poczytać o takich momentach w pierwszej części (jeśli nie zapraszam TU) dziś pora na drugą część..
Dziś będzie zwierzęco!
Oko w oko..
Podczas pobytu w RPA pragnęłam tylko jednego: pojechać na safari. W RPA jest mnóstwo ciekawych miejsc gdzie można zobaczyć dzikie zwierzęta, niestety żadne z tych miejsc nie jest blisko Kapsztadu. Najbliżej mieliśmy dwa „parki”. Mówię parki, bo nie wiem jak nazwać te miejsca.. Są to miejsca gdzie zwierzęta żyją wolno, ale mają do dyspozycji jakiś kawałek terenu. Pracownicy doglądają zwierząt, ale starają się nie ingerować. Zwierzęta są przyzwyczajone do widoku auta, nie uciekają. Jednak.. co mi się podobało zwierzęta są tam szanowane. Nie ma kontaktów ze zwierzętami.. nawet jak jesteś blisko nie ma dotykania, karmienia, krzyczenia czy innych rzeczy.. Jedziesz tam, by je zobaczyć.. I to mi odpowiadało.
Takie safari są organizowane zazwyczaj weekendowo z noclegiem lub bez. My musieliśmy wybrać opcję z noclegiem gdyż mieliśmy kawałek drogi przed sobą. Poza tym jedynie weekendy mieliśmy wolne, bo czarek pracował cały tydzień od rana do wieczora..
Pierwszego dnia odbywała się wyprawa popołudniowa. Trzy godziny poszukiwania zwierząt aż do zachodu słońca. Myli się ten kto myśli, że było ciepło.. Było strasznie zimno! Była tam wtedy wiosna i wieczory były bardzo chłodne.. Wczesnym rankiem kiedy wybieraliśmy się na drugą wycieczkę było jeszcze gorzej.. ! miałam na sobie wszystkie ubrania jakie zabrałam.. A nie zabrałam ich dużo , bo w Kapsztadzie było cieplej.. Do tego kupiliśmy czapkę i w aucie były koce.. Na szczęście!
Jak wygląda auto safari?
To taka ciężarówka przerobiona na autobus dla koło 15 osób bez szyb. Dachem jest płachta leżąca na rurkach.
Drugiego dnia ponownie jechaliśmy zobaczyć lwy. Lwy były osobno i one jedyne były żywione.
Dzień wcześniej lwy jadły i nie były zainteresowane niczym innym.
Tego poranka miało się okazać inaczej..
Starszy dowódca stada położył się na drodze więc nie mogliśmy przejechać. Zatrzymaliśmy się , by popatrzeć i porobić zdjęcia kiedy to nagle pojawił się młody pretendent do przywództwa.. Dorodny , piękny, potężny lew szedł drogą w naszą stronę.. Pstrykałam zdjęcia chcąc uchwycić jego dostojność i siłę kiedy to postanowił przejść bardzo blisko naszego autobusu,tuż obok miejsca w którym stałam ( przy barierce ). Blisko mam na myśli mniej metr od autobusu.. Kiedy tak przechodził, aż zamarłam.. Wtedy to on odwrócił głowę i spojrzał mi prosto w oczy.. Przeszły mnie ciarki.. Piękno, siła, mądrość w oczach.. To było prawdziwe WOW! stała koło mnie kobieta i była tak samo zdumiona jak ja..
Jednak większym moim zdumieniem było kiedy zobaczyłam , że zdążyłam uwiecznić ten moment..On trwał tak krótko, że nie byłam świadoma tego co robię.. Zrobiłam to tak intuicyjnie, że nie zarejestrowałam tego, że zrobiłam to zdjęcie..
Do dziś mam ten moment przed oczami..
Oko w oko z lwem..
A dzięki temu zdjęciu i wy możecie to poczuć..
Spełnienie marzeń..
Dwa late temu po raz pierwszy od dłuższego czasu wybraliśmy się na wakacje.. Zawsze ciężko nam się było wybrać.. ciężko było wygospodarować nam te 2 tygodnie plus tydzień między wyjazdami.. Zawsze też było coś do roboty, załatwienia. Ale w końcu stwierdziliśmy , że musimy..
Na nasz wyjazd wybraliśmy Mauritius.. Przepiękna rajska wyspa raczyła nas spokojem i pięknym ciepłym oceanem..
Wśród możliwości „rozrywek” można było wybrać się na pływanie z delfinami.. O! pomyślałam ” to coś dla mnie” do delfinarium nie chcę się wybrać ze względu na olbrzymią szkodliwość i wykorzystywanie tych zwierząt..
Tutaj choć nie było idealnie zwierzęta są całkowicie wolne i jeśli tylko chcą , mogą odpłynąć w sną dal..
Jak to wygląda?
Motorówką (jest zazwyczaj koło 5-7 motorówek) podpływa się w miejsce występowania delfinów, dostaje się cynk i skacze się do wody próbując namierzyć i dogonić delfiny..
Wszystko się dzieje szybko.. delfiny są mega szybkie! Nawet z płetwami na nogach byłam wolna jak ślimak, dodatkowo szybkie machanie płetwami powodowało moje zmęczenie..
Szybko poddałam się w gonitwie.. Delfiny pływały dalej i bliżej nas w końcu zniknęły.. Aż pan z naszej łódki kazał mi spojrzeć poniżej.. Delfiny pływały wokół mnie.. A ja „stałam” w tej wodzie jak zaczarowana..
Cudowne doznanie.. tak blisko.. Po tym momencie weszłam na łódkę, byłam oszołomiona.. Okazało się, że pod wodą zrobiłam zdjęcie i złapałam delfina.. ! Musicie wiedzieć, że robienie zdjęć w wodzie jest trudne.. Złapanie delfina , który jest szybki i nie.. niestety nie pozuje nie jest łatwe.. Strzelałam na oślep.. taka jest prawda..
Ale się udało!
Na tym wypadzie udało mi się złapać jeszcze kilka delfinów ale tym razem nad wodą..
A Wy mieliście jakieś bliskie kontakty ze zwierzętami ??