O Nas

Jesteśmy Magda I Czarek

Magda

Wolny duch pełen kreatywności i pasji.
Poza byciem najlepszym towarzyszem podróży co dzień stara się, by Jemu się nie nudziło!
W wolnych chwilach swoje pomysły przelewa na kliszę (cyfrową) , płótno oraz dzieli się z innymi wiedzą i pasją na kursach. Zresztą co tu dużo gadać.. zajrzyjcie do jej pracowni!

Czarek

Inżynier i umysł techniczny próbujący sprostać życiu z artystką. Stara się ze spokojem realizować pomysły Magdy i mieć czas na własne. Choć nieraz od tych pierwszych pojawia mu się siwy włos na skroni.

12 lat małżeństwa

Te zdjęcia dzieli nie tylko 12 lat,ale także zupełnie inne postrzeganie świata oraz szerokość mojej talii 😉
Przez te lata małżeństwa wiele się zmieniło, my się zmieniliśmy. Nauczyliśmy się przede wszystkim korzystać z tego co nam daje życie, czyli wyjazdów. Dostosowanie się do tej szybko zmieniającej się rzeczywistości i wielu wyzwań związanych z mieszkaniem na różnych krańcach świata

Artystka i inżynier mieszanka wybuchowa!

Tak by się mogło wydawać, jednak na co dzień świetnie się uzupełniamy.
W szarej codzienności niesie nas fala wspólnego, wzajemnie napędzającego się wsparcia, ale także szaleństwa.
Czy artystka i inżynier mówią innymi językami? Czasami.
Jednak prawdą jest, że inżynier to też czasem artysta, a artysta jest czasem inżynierem!
Oboje zarażamy się i uczymy od siebie wzajemnie innego spojrzenia na świat i rzeczywistość. Przy tym uzupełniam się w kreowaniu naszej wspólnej codzienności.

Ale dlaczego wyjeżdżamy ?

To bardziej złożona sprawa. Postaram się to tu streścić a na dłuższą opowieść przyjdzie czas..
Mój mąż pracuje w takiej branży, której naturalną częścią są wyjazdy po całym świecie. Tak było już w czasach narzeczeńskich kiedy na 4 miesiące przed ślubem został oddelegowany na czas 3 miesięcy do Indii.. Potem kilka delegacji przeplatanych z wizytami w domu.. A na koniec (przed kryzysem) bardzo długi projekt, w trakcie którego widywałam męża 1 weekend w miesiącu.
Nie wytrzymaliśmy takiego tempa. Po zaledwie dwóch latach małżeństwa pojawił się kryzys. To oczywiście był dłuższy proces kiedy dzień po dniu nasz związek się rozpadał. Groźba rozwodu była bardzo realna. Prowadziliśmy praktycznie dwa osobne życia.

Koniec końców mój mąż postanowił walczyć o Nasze małżeństwo wszelkimi dostępnymi środkami. Łącznie z rezygnacją z projektu i zmianą pracy. To była dla nas długa i żmudna droga podczas której jednak pojawiło się światełko w tunelu – tego się trzymaliśmy..

Pojawiła się także propozycja od kontrahenta byłego już pracodawcy męża. Krótki kontrakt, by mógł dokończyć to co rozpoczął. Po wielu przemyśleniach i dyskusjach stwierdziliśmy, że po pierwsze – należy odpowiedzialnie dokończyć pracę. Po drugie – przychód z tegoż kontraktu zapewniłby pewien zapas i dał możliwość spokojnego i dłuższego zastanowienia się co dalej. Po trzecie – mąż zaproponował bym wyjechała razem z nim.

To był pierwszy „wspólny kontrakt”. Pomimo mojego wielkiego strachu i stresu , pomimo mojej niechęci i niepewności wyjechałam z mężem. To był dla mnie olbrzymi krok.
Nie pracowałam w tamtym momencie na etacie, więc mogłam sobie na to pozwolić. I tak się to zaczęło. Pojawiły się kolejne propozycje, a ja zrozumiałam, że można żyć inaczej. Niestandardowo, że to może się udać. I zaryzykowaliśmy.

 

 

I takim sposobem mieszkaliśmy i żyliśmy razem w Szwajcarii, Niemczech, Austrii, Holandii, Japonii i RPA. W Japonii spędziliśmy razem sumarycznie prawie rok, mój maż ponad półtora. Zwykle oczywiście mąż przebywa na wyjeździe dłużej, ja do niego dołączam okresowo w miarę możliwości. W dalszym ciągu, siłą rzeczy, bywają też samotne wyjazdy męża. Tak czy owak staramy się jednak zbilansować czas wyjazdów i czas spędzany w domu. Po każdym długotrwałym wyjeździe staramy się zapewnić sobie tygodnie czy nawet miesiące wspólnego bycia i życia w domu. Tak więc prowadzimy trzy przeplatające się życia: jedno wyjazdowe, wspólne na walizkach, zapracowane , drugie domowe ze wszystkimi jego wyzwaniami, 24/7 razem i trzecie jako związek na odległość. Każde ma pozytywne i negatywne strony, każde wiele daje, ale i wiele wymaga. A ich łączenie jest wyższą szkołą logistycznej jazdy – niemniej jednak dla nas okazało się najlepszym rozwiązaniem.
Być może brzmi jak bajka, ale to życie – mamy wzloty i upadki, lepsze i gorsze dni. A żebyśmy mogli realizować taki plan potrzebujemy wsparcia rodziny i przyjaciół.

I o tym jest ten blog. O tym , że można wybrać własna ścieżkę.
Chcemy się podzielić z wami naszymi doświadczeniami i podróżami.