Gotowanie,  Podróże,  Razem na kontrakcie,  Tips and hacks,  Życie delegacyjne

Jak nie umrzeć z głodu w delegację

Oczywiście nie chodzi o to, by brać walizkę jedzenia!
Czasy kiedy w delegację jechało się wekami dawno za nami.. i za mną.. bo pamiętam te pierwsze delegacje Czarka, a także i nasze wspólne kiedy to pół bagażnika zapełniały weki.. Strogonow, leczo, gulasz, gołąbki, pulpety.. (wtedy jeszcze jedliśmy mięso) . Częściowo były zrobione własnoręcznie a częściowo kupione.. i tego w sumie bardziej nie rozumiem..
Choć w sumie rozumiem.. ale muszę sięgnąć pamięcią 10 lat w tył..
On młody inżynier ledwo po studiach pracujący po naście godzin, nie umiejący zbytnio gotować , wracający do mieszkania zmęczony i jedzący parówki lub kanapki..
Ja, młoda żona która dopiero uczy się gotować..
Młode małżeństwo na dorobku a wokół nikogo podobnego.
Nie było nikogo od kogo moglibyśmy się uczyć, kogo podejrzeć.

Wiadomo, że w sklepach w Europie można znaleźć niemal to samo co u nas, tak też było 10 late temu. Jednak pomimo iż asortyment ten sam , różne są ceny. Teraz już są bardziej zbliżone, jednak te 10 lat temu między Szwajcarią a Polską była przepaść cenowa..
Więc.. rozumiem nas sprzed 10 lat wożących weki niemal 2000 kilometrów prze Europę. Jednak jak wspominałam to już dawno za nami. Nauczyliśmy się inaczej i też inaczej traktujemy te nasze delegacje.
Nasze delegacje są naszym życiem a nie egzystencją w oczekiwaniu na życie. W delegacji żyjemy tak samo jak w domu.. Dzięki temu po 9 latach wspólnego wyjeżdżania nie czujemy się tym zmęczeni.
No i nauczyło nas życie.. Nie tylko przez doświadczenie, bo to przyszło później.. Najpierw trafiły nam się delegacje do Japonii i to one zmusiły nas poniekąd do zmiany sposobu myślenia poprzez brak możliwości spakowania jedzenia i zupełnie inny asortyment w sklepie. (O zakupach w Japońskim sklepie poczytacie TU)

Jak więc zmieniło się nasze podejście ?

Od weków doszliśmy do dobrego pakowania rzeczy , które ułatwią nam ŻYCIE w docelowym miejscu. Tam dajemy się zaskoczyć nowym produktom, ale też mamy listę dań, które możemy ugotować na każdym krańcu świata. Po latach wlotów i upadków, prób i błędów mamy kilka patentów na ułatwienie sobie aklimatyzacji oraz nowy styl gotowania, tzw. kuchnia delegacyjna. Kuchnia delegacyjna to gotowanie elastyczne z możliwością zmiany produktów oraz bez użycia skomplikowanych akcesoriów kuchennych. To także mniejsza ilość użytych produktów o dużej dostępności na świecie oraz plan, który zakłada zjadanie zapasów.
Wyrobiliśmy sobie schematy i umiemy się przygotować do delegacji tak, by nie umrzeć z głodu, ale bez zabierania walizki jedzenia.

Co spakować, by nie umrzeć z głodu?

Zestaw na przetrwanie.

Jak mówi nazwa ten zestaw ma zapewnić nam przetrwanie i uratować tyłek w kryzysowej sytuacji. To zbiór kilku-kilkunastu dań w proszku, które ratują nas w trudnych sytuacjach. Co to jest zależy od typu podróży, ile tego jest zależy od długości pobytu.
Co jest w składzie zestawu?
Dania typu instant : budynie, kiśle, zupki, owsianki, koktajle. (To skład na loty samolotem, jeśli jedziemy autem zabieramy kawałek chleba i coś do niego, lub coś na pierwsze 2 posiłki)
Najczęściej korzystamy z tego zestawu od razu po przylocie kiedy jest albo za późno na zakupy albo zwyczajnie nie mamy na nie siły.
Dlaczego produkty typu instant?
Bo zajmują mało miejsca a do ich przyrządzenia potrzeba tylko przegotowanej wody i kubka a to znajduje się na wyposażeniu niemal zawsze.
Z zasobów zestawu korzystamy także kiedy mamy ochotę na coś słodkiego a szafki świecą pustkami, albo zjedliśmy już zapasy przed powrotem do domu.
To także nasze pierwsze śniadanie na nowym miejscu. Czarka przed pójściem pierwszy raz do pracy a moje zanim wstanę i zaopatrzę nasze nowe życie.

Nie bójcie się, istnieją na rynku zdrowsze alternatywy dań typu instant. Wcale nie musicie jeść „zupki chińskiej” ! Oczywiście dania typu instant nie mogą być podstawą diety, jednak mówimy tu o zestawie na przetrwanie!

Oto kilka propozycji:
Foods by Ann.
W ofercie są zupy, smoothie bowls, kasze, owsianki i wszystko to zalane tylko wodą da nam ciepły posiłek! Zdrowo i smacznie!

Delecta z serca natury.
To kiśle , budynie, mleczne kubki inne słodkości na ciepło o dobrym składzie. Produkty są dostępne w normalnych sklepach więc są alternatywą na szybkie zakupy przed wyjazdem.

Poczciwy gorący kubek Knorra.
Tak tak.. Gorącego kubka nie mogło tu zabraknąć. To standard od wielu lat. Oprócz maltodekstryny składy większości nie są złe. Polecam jednak je czytać, bo składy różnych smaków różnią się od siebie i może wkraść się jakich chochlik 🙂 Ja ostatnio zdecydowałam się na jakieś nową edycję Smaki świata, ale zazwyczaj podróżuje ze mną pomidorowa.

Zdrowo namieszane.
Do ich przyrządzenia potrzebujecie czegoś więcej niż wody i kubka, ale i tak uważam , że to świetna i zdrowa alternatywa! W ofercie są naleśniki, chlebki, ciasta, racuchy. Na miejscu mogą wam zastąpić lub urozmaicić posiłki.

DR. Oetket Słodka chwila (owocowy duet)
Tu też nie można się przyczepić do składu a smaki kuszą różnorodnością.

Winiary Super kisiel
Jak widzicie niemal każdy producent ma w swoim repertuarze jakieś fajne alternatywy. Winiary proponuje kiśle z dodatkami jagód goji, siemienia i innych zdrowych alternatyw. Próbowałam ich wielokrotnie i są naprawdę dobre! Proponuję je nie tylko na podróż 🙂

Bakalland owsianka
Owsianki z kubka nie są moimi ulubionymi szczególnie zalane wodą jednak na pierwsze śniadanie się sprawdzają lepiej niż kisiel 🙂

Kupiec
Podobne propozycje płyną od Kupca. To zdrowe owsianki i kaszki, jednak trzeba je zalać mlekiem a nie wodą.

Uncle bens/ Kupiec
Obie firmy wprowadziły jakiś czas temu hermetycznie zamknięte dania na bazie kasz i ryżu. Zajmują nieco więcej miejsca niż przysłowiowy gorący kubek jednak mogą się sprawdzić na kolację po długiej podróży a do ich przygotowania wystarczy kuchenka mikrofalowa lub rondelek.

Co chwilę firmy wprowadzają coś ciekawego na rynek. Rozejrzyjcie się niedaleko Was. Na pewno znajdziecie jakieś ciekawe alternatywy na sklepowych półkach. Stwórzcie swój własny zestaw z ulubionych produktów i miejcie je zawsze w szafce w razie nieprzewidzianej podróży lub napadu głodu 🙂
Ps. to są moje aktualne domowe zapasy po kilku podróżach 🙂

Zestaw do gotowania.

Kiedyś już wam o tym opowiadałam, że mam mini zestaw akcesoriów kuchennych , które ułatwiają mi gotowanie w delegacji. Wyposażenie większości kuchni w wynajmowanych mieszkaniach pozostawia wiele do życzenia więc zabieram ze sobą kilka akcesorów dzięki którym jest mi łatwiej.
Wśród nich jest mini tarka, która powiększa moje możliwości w kuchni i ilość dań jakie mogę przygotować. Zajmuje mało miejsca a dzięki niej nie mam problemu z potarciem sera na makaron czy zrobieniem placków ziemniaczanych. Czasem warto też zabrać akcesorium do odcedzania, bo nic tak nie denerwuje jak ugotowany ryż czy makaron a brak sitka ! To które mam używam w domu a w walizce nie zajmuje miejsca wcale!
Zawsze w naszej walizce znajduje się także Letherman o którym wspominaliśmy nieraz! Otwiera nam puszki, wino i nawet kroi jak potrzeba 🙂

To co widzicie to zestaw 3 małych tarek. Kupiłam to 2 lata temu w Duce i sprawdza się świetnie! także podczas gotowania w domu.

Zestaw przypraw.

W podróż zabieram ze sobą także zestaw ulubionych przypraw.
Dlaczego?
Dzięki nim mogę ugotować ulubione dania.
Często spotykałam się z sytuacją, że opakowania przypraw są duże i drogie (w wielu miejscach trzeba kupić przyprawy w słoiczkach).
Wyposażenie kuchni od stanu zero i tak jest pracochłonne i drogie, to ta jedna rzecz, która na miejscu mi bardzo ułatwia sprawę.
Kilka opakowań ulubionych ziół i przypraw pakuję w woreczek strunowy i wkładam między ubrania. To także jedna z tych rzecz która nie zajmuje praktycznie miejsca a sprawia, że życie na miejscu jest łatwiejsze.
Oczywiście jeśli na miejscu jest przyprawa która mnie ciekawi kupuję ją. Jednak ten podstawowy zestaw mam zapewniony.
Wśród przypraw znajduje się:
-Czosnek suszony
-Cynamon
-Kurkuma ( pomocna w razie choroby!)
-Curry
-Pieprz
-Chilli
-Papryka wędzona
-Czasem ziele angielskie i liść laurowy -bo są trudniej dostępne w innych częściach świata
-Zdarza mi się, że dorzucę zioła prowansalskie lub tymianek i rozmaryn. (Tymianek zawsze używam do grzybów a rozmaryn pomaga mi zjadać resztki ziemniaków następnego dnia :))
– Fajnie też dorzucić przyprawę do piernika przed świętami 🙂 lecąc do Japonii żałowałam , że nie zabrałam kilku Polskich produktów ( jak buraczany susz czy mąkę na żurek) jednak moja walizka była już i tak bardzo ciężka!

Proteiny

Często zabieramy ze sobą koktajl białkowy oraz batony białkowe.
Koktajl jest dla mnie dobrą alternatywą na drugie śniadanie a batony białkowe Beraw dodają nam energii na wycieczkach.
Koktajle białkowe stosujemy czasami jako uzupełnienie protein w naszej diecie. Wcale nie trzeba „pakować” lub ćwiczyć, by je pić. Nam koktajl czasem pomaga w zbilansowaniu diety, kiedy mamy problem ze znalezieniem odpowiednich źródeł wegetariańskiego białka za granicą. Czasem jemy owoce morza i ryby jednak ja nie przepadam za nimi więc taki koktajl od czasu do czasu bilansuje moją dietę.
Najbardziej lubię firmę All nutritions (moja ulubiona odżywka białkowa to to Whey delicious kokos lub czekolada) ,ale rynek odżywek białkowych jest duży i każdy znajdzie coś dla siebie. Opakowania jakie zabieram to zazwyczaj pół kilo lub mniejsze. Nie pijam ich codziennie tak więc opakowanie spokojnie wystarcza.

Tea, please.

Uwielbiam herbatę. A earl grey z miodem koi moją duszę. Jednak lubię herbatę dobrej jakości dlatego często zabieram ją ze sobą w podróż. Kupuję herbatę liściastą w herbaciarni i zabieram ze sobą małą zaparzaczkę. To zapewnia mi błogi spokój. Z mojego doświadczenia : W Japonii trudno kupić dobrą czarną herbatę w normalnym markecie. Dostępny jest zazwyczaj zwykły lipton i jest drogi. Oczywiście pijałam tam także lokalne herbaty jednak trudno mi się obyć bez mojej ulubionej earl grey czy herbat owocowych 🙂

But first coffee

Tak. Nie wyobrażam sobie delegacji bez kawy. To mój codzienny rytuał. Bez względu na to w jakim miejscu jesteśmy codziennie na drugie śniadanie pijam kawę. W RPA piłam ją na balkonie, w Japonii w pokoju tatami albo na ..plaży 🙂 Picie kawy rozpuszczalnej nie wchodzi w rachubę a ekspres niestety poza Europą zazwyczaj nie jest standardowym wyposażeniem dlatego.. Zabieram kawiarkę 🙂 Nie zawsze oczywiście. W RPA kupiłam na miejscu kawiarkę francuską, która po wyjeździe powędrowała do biura w którym pracował Czarek. Mamy w domu dwie alternatywy, które nadają się na podróż. Jest to mała kawiarka włoska oraz drip. Wybór nasuwa się sam kiedy widzę spakowany bagaż. Kawiarka włoska jest cięższa jednak kawa z niej jest mocniejsza. Do dripa najlepiej używać kawy dobrej jakości, mniej palonej, ale jak się nie ma co się lubi..
Ze sprzętów które przetrwają trudny podróży mogę zaproponować aeropresa. Duża strzykawka , z której codziennie wydobędziecie dawkę kofeiny 🙂

Od lewej :
Drip Hario z tworzywa. W delegację nie zabieram dzbanka, drip można postawić na kubku, a filtry kupuję na miejscu.
Zaparzaczka z Duki i puszeczka do herbaty przywieziona z Anglii.
Kawiarka włoska. Jest ciężka, ale nie za duża i porządna.

Ulubieńcy

Każdy z nas ma takie produkty bez których nie wyobraża sobie życia.. Niektóre z tych produktów są trudno dostępne za granicą. Dlatego warto je ze sobą zabrać 🙂 Czasem w mojej walizce ląduje zdrowe słodzidło (ksylitol, erytrytol) , kasza jaglana czy gryczana, które są trudno dostępne. Od jakiegoś czasu motywuję się także, by zabrać mąkę na żurek i spróbować zrobić zakwas za granicą 🙂

Butelka z filtrem.

Wielokrotnie to powtarzałam . Zawsze podróżuję z własną butelką Dafi. Dzięki temu nie muszę kupować wody mineralnej i nie umrę także z pragnienia:) Porównanie butelek opisałam TU.

Pojemnik na lunch

Najczęściej niestety jest przez nas kupowany na miejscu, gdyż niemal zawsze o nim zapominamy. A przydaje się nie tylko po to by wziąć lunch do pracy , ale także, by spakować resztki do lodówki i móc je zjeść kolejnego dnia. W wielu miejscach mój mąż miał kiepski lunch dlatego gotowałam więcej na kolację i takim sposobem to co zostało dostawał na lunch. Do tego dorzucałam mu jakieś ciasteczko czy owoc. Przygotowywanie lunchu to dobra alternatywa dla kiepskiej stołówki czy barów szybkiej obsługi. Dzięki temu można nie tylko dobrze i wartościowo zjeść, ale także zaoszczędzić.

Nauczyć się gotować szybko i tanio 🙂

To jest najlepsza rada jaką możecie dostać.. Nie musicie gotować wykwintnie, w delegacjach chodzi o to , by było szybko, pożywnie i zdrowo! No i tanio, bo przecież nie chcecie przejeść połowy swojej wypłaty. Absolutnie nie namawiam do oszczędzania , szczególnie na jedzeniu. Dobre jedzenie zapewni Wam zdrowie i energię. A oto przecież chodzi. Jedzenie w restauracjach czy barach szybkiej obsługi jest dobre tylko raz na czas. Zawsze najlepiej jest samemu ugotować i wtedy masz pewność co dokładnie znajduje się w daniu. Ja gotuję niemal podczas każdej delegacji. Gotowanie odpuściłam sobie podczas jednej delegacji w Japonii, bo mieliśmy tak małą kuchnię, że to było niemożliwe a dodatkowo jedzenie w Japonii spełnia wszystkie warunki kuchni delegacyjnej i jest dobrej jakości.
Częściowo gotowałam także w Kapsztadzie- tam naszym rytuałem i rozluźnieniem było wyjście wieczorem do restauracji.
W innych przypadkach gotuję i mój mąż jak jest sam też stara się gotować.
Ma swoje ulubione popisowe dania. Im częściej je przyrządza tym lepiej i szybciej mu idzie. Tak więc nie zrażaj się! Praktyka czyni mistrza!
Przetestuj kilka dań w domu i nie zrażaj się tym, że podczas zakupów w delegacji nie umiesz znaleźć wszystkich składników.. Eksperymentuj !

Poproś kogoś bliskiego o kilka prostych przepisów i podglądaj swoich ulubionych kucharzy w akcji 🙂 Próbuj i eksperymentuj.. Gotowanie nie jest tak trudne jak może się wydawać 🙂 Zajrzyj też do zakładki GOTOWANIE gdzie jest kilka prostych przepisów a będzie ich przybywać! 🙂

A na miejscu..

Pozostaje radzić sobie z tym co spakowaliście 🙂 a czego nie zabraliście.. kupicie na miejscu!

Pierwsze zakupy.

Wiem jak wygląda kuchnia w wynajmowanym mieszkaniu.. Wchodzisz i zastajesz pustą lodówkę i puste szafki.. Jeśli masz zamiar gotować, a zakładam , że masz to się przygotuj! Potrzebna jest strategia i lista.
Bo inaczej zaczniesz gotować pierwsze danie i okaże się , że nie masz soli.. Drugie, że nie masz oleju.. Będziesz chciał zrobić śniadanie w sobotę i nie będzie jajek.. I tak Twoja frustracja będzie Cię prowadzić do restauracji.. I szybkich przekąsek..
Zrób więc plan posiłków. Pomyśl co chcesz jadasz normalnie na śniadania, na co masz ochotę na kolację i kup jakieś przekąski.
Ja podczas pierwszych zakupów tak właśnie robię.

Robię plan na pierwsze kilka dni plus dodaję :
– Olej lub oliwę
– Sos sojowy
– Sól i pieprz o ile jej nie wzięłam
– Jajka
– Pieczywo
– Coś na chleb ( Filadelfia lub żółty ser)
– Jakieś warzywa i owoce
– Ciasteczka do kawy 🙂
– Mleko
– Coś na śniadanie ( płatki, manna, owsianka )

Podczas pierwszych zakupów robię także rekonesans w sklepie.
W każdym kraju są inne produkty, inny wybór warzyw i owoców. Przechodzę spokojnie przez półki, rozglądam się, ale podczas pierwszych zakupów staram się nie ponosić emocjom.. W ramach ekologii polecam do walizki wrzucić jeszcze płócienną torbę na zakupy 🙂
O tym jak robić zakupy za granicą poczytasz TU.

Korzystaj z gotowców racjonalnie!

Znam życie delegacyjne jak nikt. Wiem jak jest.. Po wielu godzinach pracy nie chce się gotować.. Sami czasem kupujemy gotową pizzę, sos czy kotlety (wege).. Jednak staramy się nie robić tego często i urozmaicamy te gotowce warzywami. Kup sobie kotleta, ale ugotuj do niego ryż czy ziemniaki i zrób porządną sałatkę.
Kup sos w słoiku, ale ugotuj do niego makaron, zetrzyj dobry ser i dodaj warzywa.. Będzie smaczniej i na pewno zdrowiej..
Jak kupujesz pizzę mrożoną, dodaj do niej pieczarki, świeże pomidory i ser..
Czasem niewiele trzeba, by posiłek stał się pożywniejszy, smaczniejszy i .. ładniejszy 🙂

Korzystaj z weekendów.

Podczas wolnych weekendów możesz przygotować sobie jakieś dania na kolejny tydzień i zamrozić.. A przede wszystkim korzystaj z weekendów , by porządnie zjeść i odpocząć. Szczególnie jeśli podczas tygodnia zaniedbywałeś posiłki.. Zrób sobie porządne śniadanie, napij się spokojnie kawy.. Regeneracja jest potrzebna każdemu! Gotowanie to nie kara.. ale nagroda i tak to traktuj.. 🙂

Powodzenia!

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.