Niemcy,  Podróże,  Życie

Sylwester w Hamburgu

Kilka lat temu najpierw znienawidziłam, a później pokochałam Hamburg..(poczytaj o tym TU). W tym samym czasie gdzieś zagubiła się w nas spontaniczność..
W sumie to sama się nie zgubiła, co sami zakopaliśmy ją głęboko chcąc to nasze życie umieścić w mniejszych lub większych ramach.

Nasze życie jest spontaniczne..mógłbyś pomyśleć.. Powtarzam to jak mantrę co chwila..Hmmm.. Nieplanowalne i nie przewidywalne tak.. ale czy spontaniczne? Niestety nie. Naszym życiem rządzą kontakty. Pod nie podyktowane jest to co i gdzie robimy. Pewnie dlatego tak bardzo pragniemy stałości i stabilności przynajmniej w niewielkim wycinku życia. Tyle, że spontaniczność tego nie wyklucza.

Tak więc kilka lat temu pojawiła się w mej głowie myśl „cudownie byłoby pojechać znów do Hamburga”. Dokładniej był 20 grudnia.. Cezary nie zareagował na moje słowa, myśląc pewnie , że kiedyś pojedziemy.. Tyle, że we mnie pojawiła się nagła i szalona chęć pojechania już.. Wiedzieliśmy, że firma Czarka ma tam puste mieszkanie wolne do końca roku, więc nieśmiało zapytałam czy jest szansa, że byśmy pojechali skoro najważniejsze czyli nocleg by był..

Cezary tym razem zareagował tak jak zawsze reaguje na moje szalone pomysły.. Szukając wszelkich ‚przeciw’.. Nie chciało mu się nigdzie jechać, kłopotać z dzwonieniem do Niemiec i pytaniem o możliwość skorzystania z mieszkania, kombinowaniem i szarpaniem na kilka dni przed.. Ale ta szansa wydawała mi się niebywała i nie dawałam mu spokoju, aż napisał zapytanie o mieszkanie. Napisał myśląc, że się nie zgodzą.. a tu zonk!

Przyszła odpowiedź, że i owszem możemy pojechać. Musieliśmy zapłacić za sprzątanie więc za darmo nie było, ale znając ceny w Hamburgu i tak było tanio!

Tak więc od razu po świętach spakowaliśmy rzeczy i w drogę! Drogę musieliśmy pokonać autem, a jest to ponad 800 kilometrów. Jeździliśmy więcej więc dla mnie nic nie stało na przeszkodzie. Mój mąż nie był tak wniebowzięty, ale energia spontanicznego wyjazdu i jemu się udzieliła..

W Hamburgu czuć było atmosferę świąt, które dopiero co się skończyły.. Było zimno! Hamburg leży blisko morza i nad rzeką więc wilgotność pogłębia uczucie chłodu.. Podczas każdego wyjścia bardzo marzliśmy, ale i tak było cudownie!

 

Samego sylwestra spędziliśmy spacerując po mieście z butelką taniego szampana i robiąc zdjęcia.. Żadna impreza i żadne wodotryski.. a zapamiętam go do końca życia..

W międzyczasie odholowali nam auto za złe parkowanie.. ale pomimo zapłacenia za to ponad 300 euro(!) plus taksówki na parking mieliśmy dobre nastroje i nic nie było w stanie wypędzić naszego dobrego humoru..

Od tamtej pory to uczucie jest ze mną i co jakiś czas mocniej rozgrzewa moje serce.. w tych momentach wpadam na szalone pomysły.. Jak rok temu w grudniu z ” jedźmy na weekend do Zakopanego” zrobił się tydzień na Jamajce przed samymi świętami 🙂 Tuż po nich polecieliśmy do mojego brata do Anglii. Odpowiadając na jego „przyjechalibyście”, sprawdziłam na szybko ceny lotów i zabukowaliśmy loty w ciągu dosłownie 15 minut a po kilku dniach byliśmy już w Anglii 🙂

 

Mój mąż nie podchodzi bardzo entuzjastycznie do moich pomysłów, ale moja energia go zawsze wciąga.. I nawet, kiedy baaaaardzo mu się nie chce podjąć działania i denerwuje się na mnie , że wymyślam to robi to i później cieszy się ze mną 🙂

A niekiedy to on mi mówi ‚remont nie ucieknie’ zróbmy to!

Przez wiele lat odkładaliśmy wszelkie wyjazdy i bardziej szalone pomysły, bo zawsze było coś przeciw.. a to szkoda pieniędzy, a to czasu jakoś mało, a to tyle do zrobienia, a to pogoda nie sprzyja…

Wiesz co? Nigdy nie ma dobrego czasu w naszym przypadku.. Bo jak coś zaplanujemy to dzwoni telefon , przedłuża się projekt, wyskakuje choroba i inne takie.. A jak nic nie wypadnie to jest pokusa siedzenia w domu..
Ale..
Życie jest jedno i odkładając plany i marzenia nigdy ich nie zrealizujemy.. A najlepiej odpoczywamy z dala od od domu i pracy 🙂

Czasem trzeba po prostu podjąć działanie.. Wiele razy myśleliśmy nad tym czy gdzieś jechać tak długo, aż mijał wolny czas.. Teraz wiemy (ja wiem ;)), że nie ma co czekać!

Życie jest teraz a spontaniczność nada mu tylko smak!

Czemu mówię o spontaniczności akurat teraz?
Bo w tym tygodniu lecimy do Stanów na dwa tygodnie! Odkładaliśmy ten wyjazd od kilku lat czekając na lepszy moment. Chcieliśmy lecieć na miesiąc, ale zawsze coś nie pasowało.. I znowu.. TRZEBA po prost podjąć DZIAŁANIE! Powiedziałam.. zróbmy to teraz, bo jak nie teraz to w najbliższym pół roku napewno nie będzie na to możliwości.. I znowu są mało sprzyjające warunki.. Remont nieskończony (może zdążymy) Trzy dni po powrocie idę do szpitala.. I co z tego!

Żyję tu i teraz!

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.